Alberto - mistrz świateł i cieni

Alberto Polnara
Kiedyś, przypadkiem, wpadł mi w ręce album włoskiego fotografika Alberto Polonary "La Fabbrica della Luce". Niezwykły w swej prostocie, niezwykły w odbiorze światła. Wyjście z cienia w kierunku światłości. Subtelne zamrożenie ruchu. Przeglądam go do dziś. Przeglądam? Raczej czytam. Bo każde zawarte tam zdjęcie jest osobną historią światła. Indywidualnym widzeniem tego, od czego zaczęło się życie - od pojedynczych fotonów. I tak zdjęcia Alberto Polonary towarzyszą mi do dnia dzisiejszego.
Miałem okazję poznać Mistrza osobiście. Niezwykle skromny, pogodny człowiek. Bystry obserwator świateł i cieni. Nie sposób nie zafascynować się jego osobowością, jego zdjęciami.
Gdzieś tam... w zakamarkach mojego umysłu... zdjęcia Alberto Polonary połączyłem z doskonałymi felietonami Susan Sontag. Niezwykła mieszanka. Ale jakże pasująca do siebie. Będę często wracał do zdjęć Polonary. Włoskiego mistrza światła i cienia...
Mijają miesiące. Coraz częściej wracam do zdjęć włoskiego mistrza. Dlaczego? Sam już nie wiem. Pewnie odbywa się to już w sposób intuicyjny, podświadomy. Niedawno otrzymałem kolejny album pt. "Creative Circumstances". Kolejne odkrycie. Odkrycie wyjątkowego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Wyjątkowego sposobu utrwalania chwili. Może bardziej wartościowania chwil na te bardziej i mniej ważne.
 

Fotografia jest językiem uniwersalnym. Transponuje nasze uczucia poza granice administracyjne i językowe, czyniąc je jednocześnie uniwersalnymi w odczycie. Fotografia jest przedłużeniem naszego systemu nerwowego. Jego końcówki docierają tam, dokąd dociera zdjęcie. Fotografia powiela możliwość naszego widzenia. Oglądam fotografię ... widzę zatem płaski kawałek papieru zapełniony barwami w określonym porządku. I widzę to, co czuł ten, który fotografię wykonał.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry