Minął już prawie rok...
Minął już prawie rok od momentu, gdy odszedłeś, Ojcze Karolu, do swego Ojca. Wierzę, że droga wśród świetlistych pól i łąk do domu Bożego upłynęła Ci wśród zachwytu nad cudem stworzenia. Twój ostatni list do mnie to malutka karteczka, w której prosiłeś o modlitwę. Czy pamięć jest modlitwą, a może modlitwa jest pamięcią? Nie wiem... Wracam zatem często do tej małej karteczki, wspominam Ciebie, polecam Twą dobroć łasce Bożej. I wciąż Ciebie pamiętam. Wspominam chwile, które spędziłem u Ciebie w szpitalu, noce na czuwaniu przy Tobie, Twój uśmiech, rozmowy, niezwykłe poczucie humoru. Kadry, w których zatrzymałem Ciebie, notatki... Ale przede wszystkim to wszystko, co dawała mi Twoja obecność. Pamiętam opowieść o kasztanowcu, a wśród najważniejszych dla mnie listów są te, skreślone twoją ręką. Przechowuję je jak relikwie, choć przecież nie powinniśmy przywiązywać się do tego co materialne. Więc przywiązałem się do pamięci o Tobie.