Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Zagubione zdjęcie ... znalezione zdjęcie

Obraz
Był styczeń 2004 ... Rydzyna ... zjazd lekarzy kardiologów. Pojechałem tam aby poszukać jednego człowieka i porozmawiać z nim. Wiedziałem, że to człowiek wybitny, sławy światowej... Wyobraźnia podpowiadała mi, że z pewnością nie znajdzie dla mnie czasu... Umysł snuł kolejne przypuszczenia. Dziennikarz prasy regionalnej z pewnością nie przebije się przez wianuszek ludzi, lekarzy, którzy odgrodzą szczelnie znamienitego gościa ode mnie. W sali balowej rydzy ńskiego zamku był tłum. Kardiolodzy stali w szczelnych grupkach i dyskutowali. Szukałem wzrokiem tego człowieka. Wzrok nie mógł przebić się przez tłum. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam szans spotkać go i porozmawiać. Nagle wzrok mój zatrzymał się. Nieruchoma postać siedziała pod ścianą sali balowej. Zupełnie samotnie. Nie brylował w towarzystwie, nie pił szampana. Siedział pod ścianą w pogniecionej marynarce. Zupełnie sam ... wzrokiem nieobecny, pogrążony we własnych myślach... Podszedłem do niego... Z oba...

Czerwone rajstopy żony pastora

Podróżujący po Europie w XVII i XVIII w. mieszkańcy Leszna pozostawili po sobie wiele zapisków, dokumentujących ich zagraniczne wojaże. Noty te mogą się stać interesującą lekturą, która – choć napisana archaicznym językiem – wydobywa interesujące szczegóły z życia leszczyniaków. Daniel Vetter, syn konseniora jednoty braci czeskich osiadł w 1620 r. w Lesznie, gdzie objął kierownictwo tutejszej drukarni. W młodym wieku zrealizował swe marzenie i wybrał się w podróż do Islandii. Swe wrażenia opisał w książce "Islandia albo opisanie wyspy Islandiy..." .Wspomina w niej m.in. podróż statkiem handlowym, który w trzecim dniu żeglugi opanowany został przez piratów. Pasażerowie chowali swe kosztowności "do pościeli abo do obuwia, abo za tarcice, ktoremi wewnątrz okręt był obity" . Na szczęście piraci nie obłowiwszy się opuścili statek, którym podróżował Vetter. Podczas podróży przez Islandię leszczyniak miał okazję spróbować miejscowych przysmaków. W domu biskupa Eina...

Canon na emeryturze najlepszym przyjacielem mojej córki ...

Obraz
Dziecięcy pokój opustoszał. Moja córeczka pojechała na obóz żeglarski. Na dwa tygodnie. Zupełnie sama. W wyobraźni ojca rodzą się zatem imaginacje w kolorach zbliżonych do czerni: jak tam sobie da radę. Pustkę po córeczce wypełniam oglądaniem zdjęć. Dzieci są najwspanialszymi modelami. Nie mizdrzą się, są naturalne a przede wszystkim wymagają mnóstwa wysiłku ze strony fotografika. Wysiłku polegającego na tym, aby nie pozwolić im się znudzić zdjęciami. Potrzebują szybkich zmian, nowych bodźców, niekiedy roznoszą w strzępy plan zdjęciowy. Zwykłem zatem moją córeczkę fotografować głównie z ukrycia, gdy zajęta jest swoimi sprawami. I jakoś nieodłącznie, od wielu lat w rejestracji tych akurat kadrów towarzyszy mi Canon EOS 30D. Sprzęt ponad 8-letni, jednak darzę go wielkim sentymentem. Nie zawiódł mnie ani razu. Kąpał się w deszczu, znosił tak brudną dziedzinę jak żużel. "Garował" w więzieniu i utrwalił niejeden tragiczny wypadek. Potem przeszedł na zasłużoną emeryturę.Emerytura ...

Wśród klasztornych korytarzy / Among the monastery corridors

Obraz
Klasztorne korytarze ... wciąż takie same. Od lat. Od dziesięcioleci. A jednak każdego dnia inne. Brakuje na nich odgłosu twoich kroków Janie. Nie pojawiasz się w drzwiach kuchennych z pytaniem: ile dziś ziemniaków obrałeś. Nie odchodzisz szybkim krokiem w kierunku konfesjonału, aby wsłuchać się w problemy ludzkie. Jadę rowerem. Czuję oddech przestrzeni. Nie zmierzam do określonego celu, bo każda godzina życia jest celem. Podczas podróży, w jednym z kościołów spotykam swojego patrona. Ale ... brakuje mi Ciebie, Janie. Wiozę ze sobą książeczkę z Twymi myślami. Każdą z tych myśli można poddać analizie. W wyniku tej analizy narodzi się kolejnych dziesięć myśli. I wszystkie one w gruncie rzeczy są dziećmi Twego sposobu myślenia, Janie... Jadę dalej... Drogą przez życie ... Kolejne kroki wśród klasztornych korytarze. Mateusz... przeor opactwa benedyktynów w Tyńcu. W Lubiniu - bibliotekarz, Człowiek obdarzony niezwykłą pamięcią. Poruszałeś się po klasztornej bibliotece z łatwością...

Alberto - mistrz świateł i cieni

Obraz
Alberto Polnara Kiedyś, przypadkiem, wpadł mi w ręce album włoskiego fotografika Alberto Polonary "La Fabbrica della Luce". Niezwykły w swej prostocie, niezwykły w odbiorze światła. Wyjście z cienia w kierunku światłości. Subtelne zamrożenie ruchu. Przeglądam go do dziś. Przeglądam? Raczej czytam. Bo każde zawarte tam zdjęcie jest osobną historią światła. Indywidualnym widzeniem tego, od czego zaczęło się życie - od pojedynczych fotonów. I tak zdjęcia Alberto Polonary towarzyszą mi do dnia dzisiejszego. Miałem okazję poznać Mistrza osobiście. Niezwykle skromny, pogodny człowiek. Bystry obserwator świateł i cieni. Nie sposób nie zafascynować się jego osobowością, jego zdjęciami. Gdzieś tam... w zakamarkach mojego umysłu... zdjęcia Alberto Polonary połączyłem z doskonałymi felietonami Susan Sontag. Niezwykła mieszanka. Ale jakże pasująca do siebie. Będę często wracał do zdjęć Polonary. Włoskiego mistrza światła i cienia... Mijają miesiące. Coraz częściej wracam do zdjęć ...

Spacerując po Brukseli ...

Obraz
...widzę to miejsce zupełnie inaczej niż pokazują przewodniki turystyczne. Widzę kolory i kształty. Widzę przenikające się formy przestrzenne. Widzę ruch... Obiektyw gubi się w komplikacjach kształtów, więc muszę wyprowadzić go na drogę prostego postrzegania i prostego rejestrowania. Przyroda tworzy piękną prostotę, cywilizacja tworzy skomplikowane i brzydkie formy...