Żniwa z żyletką
Zasadę tą zna Michał Korza – mieszkaniec Leszna. Od wielu lat pracuje w branży budowlanej i orientuje się w niej doskonale. Wychodzi do pracy rano, wraca wieczorem, a gdy znajdzie trochę wolnego czasu – zamyka się w swej pracowni. W jej zaciszu, z tysięcy miniaturowych słomek niczym z cegiełek stwarza artystyczne kompozycje. By z chaosu słomianego materiału wyłoniła się kompozycja potrzeba kilku tygodni pracy oraz tyle samo cierpliwości. Niezwykła pasja zaczęła się blisko trzydzieści lat temu.
- Podpatrywałem moją ciotkę, która pięknie wyszywała haftem krzyżywkowym. Próbowała mnie tego nauczyć – opowiada Michał Korza. - Nie starczyło mi wtedy cierpliwości. Postanowiłem znaleźć coś oryginalnego, w czym mógłbym się sprawdzić.
Aby zdobyć materiał do swych kompozycji, czeka aż dojrzeje owies. Wychodzi na pola i żyletką wycina pojedyncze słomki. Później przez rok suszą się w domowej pracowni, gdzie są dzielone w zależności od długości i koloru. Zgromadzone w ten sposób zapasy pozwalają podczas zimowych miesięcy pracować bez przestojów.
Gdy w głowie narodzi się wzór kompozycji, pan Michał przenosi go na papier milimetrowy.Później na tak przygotowanym podkładzie umieszcza kolejne słomki. Wczśsniej dzieli je żyletką na setki milimetrowych pasków. Kompozycja o wymiarach 15 x 20 cm zawiera ok. 20 tys elementów.
- Trzeba je tak docinać, aby nie nachodziły na siebie. To psuje efekt pracy - twierdzi leszczyniak. - Dobre szkło powiększające i pęseta są w tym momencie nie do zastąpienienia. Na koniec całość pokrywana jest warstwą lakieru.
Efekt pracy jest zaskakujący. Kompozycje oglądane z daleka przypominają rysunki wykonane cienkim ołówkiem. Dopiero zbliżając wzrok do każdej z nich widać, że składają się z wielu maleńkich elementów.
- Pracownia to jego królestwo – twierdzi Małgorzata Korza, żona Michała. - Staram się nie wchodzić tam, aby nie zmącić tego twórczego nieporządku. Nawet ukochane wnuki nie mają tam wstępu.
Przez wiele lat artystyczne kompozycje pana Michała można było kupić w sklepach Cepelii. Obecnie najchętniej biorą je znajomi. To oryginalny prezent, którego nie można już kupić.
- W głowie mam jeszcze parę pomysłów – opowiada pan Michał. - Rozrysowałem kilka projektów na większe obrazy o tematyce sakralnej. Każdy z nich będzie się składał z ok. 100 tys. słomek. Myślę, że wolnego czasu nie będę miał przez najbliższe kilka lat.
Komentarze
Prześlij komentarz