Ojciec Patryk od nalewek

Dokładnie 500 lat temu mnich Bernardo Vincelli we francuskim klasztorze w miejscowości Fécamp w Normandii sporządził pierwszą recepturę benedyktynki _ likieru na bazie ziół oraz korzeni zalanych rumem. Pierwsza osoba, która jej skosztowała, wykrzyknęła ponoć: "Bogu najwyższemu chwała" w uznaniu doskonałego smaku. Likier stał się w niedługim czasie bardzo cenionym - również na stołach królewskich - trunkiem.
Pierwotną recepturę z czasem zmieniano i udoskonalano, zależnie od dostępności ziół oraz własnych doświadczeń zielarskich. Korzystając z wiekowej tradycji, różne klasztory wypracowały własne, oryginalne w smaku i aromacie benedyktynki.
 
  500 lat później ojciec Patryk Ostrzyżek OSB z klasztoru Benedyktynów w Lubiniu zdobył tytuł Mistrza Nalewek Polskich z Akcyzą. Na I Konwencie Mistrzów Polskich Nalewek, który odbywał się w Kazimierzu nad Wisłą, zostawił w tyle długoletnich fachowców od nalewek, m.in.: Karola Majewskiego z firmy Nalewki Staropolskie, nalewkarnię Longinus z Ciechanowa czy firmę Kazuba z Poznania.
  - Pojechałem tam tylko po to, aby wygłosić krótki referat na temat leczniczych właściwości benedyktynki - mówi o. Patryk OSB. - Nawet nie myślałem, aby konkurować z najlepszymi. W ostatniej chwili postanowiłem wyciągnąć jedną butelkę z samochodu i przedłożyć jury. Zaryzykowałem. Udało się ...
     Od lat benedyktynka z Lubinia zachwyca swoim smakiem i dobroczynnym dla organizmu działaniem. Kiedy 10 lat temu mnisi lubińscy zadecydowali, że zajmą się produkcją tego trunku, pojawiło się wiele wątpliwości, m.in. czy klasztor może produkować i promować alkohol, mimo jego leczniczych walorów oraz jak ten fakt odbierze otoczenie.
  - Rozmowy na ten temat były długie - opowiada o. Patryk. - Zasięgaliśmy także opinii teologów i moralistów. Wszyscy uważali, że nic złego za tym nie stoi.
  Nie wiadomo, jaka jest historia benedyktynki w Lubiniu. Klasztor przeszedł kasatę i wojnę.  W ocalałych dokumentach nie zachowały się żadne wzmianki o benedyktyńskim trunku. Nieliczni mnisi jednak stosowali go jako likier leczniczy i wzmacniający, aplikując go również tym, którzy niedomagali. Ojciec Patryk przejął recepturę od jednego ze starszych mnichów i nieco ją zmodyfikował.
  - Benedyktynka produkowana jest w różnych klasztorach Europy i mniej lub bardziej różni się smakiem. Mają na to wpływ przede wszystkim zioła, których się używa - dodaje.
  Lubińska benedyktynka oparta jest na starannie dobranej i sprawdzonej kompozycji 21 ziół leczniczych. Nadają one trunkowi nie tylko wyjątkowy smak i aromat, ale przede wszystkim doskonale oddziałują na cały układ pokarmowy. Benedyktynka wpływa głównie na procesy trawienne, usuwa towarzyszące im różne przykre dolegliwości i szybko przynosi ulgę po obfitym posiłku. Zioła zawarte w benedyktynce działają wzmacniająco, rozgrzewająco i uspokajająco. Zażycie specyfiku znakomicie poprawia nastrój i samopoczucie, a prowadzącym nerwowy tryb życia przynosi błogi sen.
  - Gdy zaczynaliśmy produkcję nalewki, zakładaliśmy, że będzie to gdzieś 150 litrów miesięcznie - mówi o. Patryk. - W tej chwili roczna produkcja sięga około 10 tysięcy litrów. 
  Istniejąca od 500 lat receptura, którą wielu już doceniło, ma z założenia nie tylko zadowalać podniebienia. Ma przede wszystkim przypominać, że Bóg jest nie tylko stwórcą wszystkiego, co żyje, ale również stworzycielem doskonałego smaku, którym człowiek ma się cieszyć przez całe życie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry