Drugie istnienie Marka
Marek mieszka
w jednej z miejscowości niedaleko Leszna. Na kilka miesięcy przed swymi
urodzinami dostał niezwykły prezent. Żyje dzięki przeszczepowi wątroby. To
najcenniejszy dar człowieka dla człowieka. Dawca już nie żyje. Biorca
rozpoczyna nowe życie. I opowiada o sobie. Krótka historia o życiu i nadziei.
Pierwsze życie ...
Od 2008 r. przekonywałem lekarzy, że chcę przeszczepu, a oni nie
chcieli mnie wpisać na Listę Krajową. Argumentowali, że ryzykuję życiem i
powinienem zaczekać do momentu, gdy poza utratą sił i atakami bólu pojawi się
więcej objawów wyniszczenia organizmu. Moim celem był powrót do pełnej
aktywności, wiedziałem, że potrzebuję do tego całego zdrowego organizmu, a nie
tylko wątroby w wyniszczonym chorobą ciele.
Czekałem na tę szansę. Wszystko miałem już przygotowane, byłem
spakowany. Gdy otrzymałem telefon ze szpitala w Szczecinie, wsiadłem w samochód
i pojechałem. Dwukrotnie zatrzymywała mnie drogówka. Za przekroczenie prędkości.
- Gdzie pan się tak spieszy - pytali. Jadę na przeszczep - odpowiadałem.Konsternacja na twarzach
policjantów. Proszę jechać ostrożnie -
zalecali i życzyli powodzenia.-
Po drodze jeszcze złapałem "gumę". Trzeba było szybko zmienić koło.
Czas uciekał
Wpadłem na izbę przyjęć. Zapytałem czy zdążyłem. Zaraz wzięto mnie na
salę operacyjną.
Ostatni obraz jaki pamiętam przed operacją? Gustowna maseczka z
niebieskiej skóry i pogodna twarz pani anestezjolog.
- Panie Marku. Proszę wziąć trzy głębokie oddechy i zasypiamy -
powiedziała.
Drugie życie ...
Gdy obudziłem się, pomyślałem - a obiecali, że nie będzie bolało. Przed
operacją żyłem dzięki sile woli. Po operacji żyję siłą płynącą z mojego ciała.
Dawca? Próbowałem dowiedzieć się, kto to był. Zależało mi na tym
...Prawdopodobnie miał 21 lat i spadł ze schodów tak nieszczęśliwie, że poniósł
śmierć na miejscu. Jego ciało podtrzymywano sztucznie przy życiu, a lekarze
przekonywali rodzinę, aby zgodziła się na przeszczep. Udało się. Teraz człowiek
ten jest częścią mnie i będę dbał o niego do końca życia.
Leżałem na sali wraz z innym "przeszczepowcem". Po operacji
miał powikłania. Otwierali go i zszywali jeszcze chyba trzy razy. Nie każdemu
się udaje.
Miałem ze sobą aparat fotograficzny. Dokumentowałem każdą chwilę mojego
nowego życia. Te zdjęcia są żywym dowodem na walkę ze słabością ciała. Mówią
więcej niż słowa. Wyszedłem ze szpitala po 10 dniach. Lekarze powiedzieli, że
to rekord. A ja chciałem wracać do ruchu, do życia, bo życie to aktywność.
Teraz? Jest niepokój ale jest też wiele nadziei. Co dwa tygodnie
melduję się na badaniach kontrolnych. Ze sobą mam zawsze potrzebne leki. W
dużym stopniu mój czas regulowany jest przez przyjmowanie medykamentów. Ale
chcę szybko wrócić do normalnego życia. Zawsze byłem aktywny i chcę takim
pozostać.
Moja siła? Bierze się z umiłowania życia i ludzi. Właśnie w tej
kolejności. Najpierw Życie, potem Żona, Dzieci, Przyjaciele. Odwrócenie
kolejności jest dla mnie nielogiczne. Może dlatego, że jestem agnostykiem?
Nie poddaję się. Życie jest najpiękniejszym darem. Już niedługo wrócę
do aktywności zawodowej. Lekarze dali mi gwarancję na następne 20 lat. Ale ja
chcę żyć o wiele dłużej. Na pewno włączę się do propagowania przeszczepów w
Polsce. Zawładnęła mną ta myśl - przelać na innych swoją nadzieję na życie.
Komentarze
Prześlij komentarz