Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry
Taki film niedawno znalazłem. Bardzo dobrze pokazuje Bogdanie magię Twojej twórczości...
I już niedługo znowu się spotkamy. Całe szczęście...
I spotkaliśmy się. 30 listopada 2018 r. w Miejskim Biurze Wystaw Artystycznych w Lesznie. Tłok był niesamowity. A ty wśród wszystkich. W głównej roli. Rozgadany zdjęciami. Wspólnie z Marcinem zastanawialiśmy się czy nie wyburzyć ścianek Galerii aby wszyscy weszli. Nie weszli... stali też na zewnątrz. Ale mam przekonanie, że Ty wszystkich ich ukryłeś, przytuliłeś w swoim sercu. I tam wszyscy się zmieścili. Niesamowite. Jak pojemne masz serce. Nie wiem czy bardziej pojemne masz serce czy doskonalsze oko. Ale na razie nikt nie zadaje o to pytań.
Lubię czytać słowa przepełnione emocjami. One są najpiękniejsze bo najbardziej prawdziwe. Zbliżona do człowieka. Nie ma w nich matematyki, wyrachowania. Są emocje najprawdziwsze, a życie to przede wszystkim sumaryczność emocji. Dlatego ze wzruszeniem przeczytałem to, co o Bogdanie napisała Ewa Klejewska. Ewa potrafi pięknie tworzyć recenzje. Recenzje prawdziwe, a najważniejsze, że piękne w czytaniu. Więc o wernisażu i Bogdanie niech ona opowie:
Jestem winna kilka słów tym wszystkim, którzy przyczynili się do poruszenia nie tylko mojego serca organizacją niezwykłych 60-tych Urodzin śp. Bogdana Marciniaka, gdzie oprócz tortu była... Wystawa!
Wcale nie byłam bliską znajomą Bogdana, ot, sąsiadką, mieszkającą wiele lat o jedną uliczkę dalej, czego konsekwencją było częste pogadywanie „przy płocie”. Poza tym nie dało się nie napotykać Bogdana „przy pracy” w przestrzeni Miasta – obsługiwał wszelkie ważne imprezy miejskie i kulturalne. A jednak, gdy odszedł, odczułam to boleśnie, jak utratę kogoś naprawdę bliskiego. Jego śmierć jawi mi się dotąd wielką niesprawiedliwością - pokonał nałóg, pokonał inną chorobę, miał tyle energii, tyle planów, opowiadał o wyjątkowości tego roku, w którym kończy 60 lat i będzie miał swój Benefis… Benefisu nie było, odbył się Wernisaż. Niezwykły i wzruszający. Wzruszenie ściskało mi gardło, gdy widziałam morze głów (tylu osób Galeria MBWA bodaj nigdy dotąd nie gościła), gdy widziałam Rodziców Bogdana, cichych i skromnych, nieco zagubionych w tym szumie, acz promieniujących dumą z Syna… Łza wzruszenia więzła w oku na widok pięknych, młodziutkich córek, które choć od lat mieszkają daleko - odtąd muszą żyć bez Taty… (poruszające słowa Ani, która mówiła o tym, jakim był ich Tato…że musiały się nim dzielić z innymi Ludźmi, którym On poświęcał czas). Przyszli ludzie, z którymi pracował, przyjaciele, znajomi, byli z Leszna, ze Wschowy, z Poznania, z kraju, no wszyscy!
Jakie są moje wrażenia z Wystawy? Znakomita – jak określił Dyrektor Galerii, „ułożyła się” bez problemu z wielu setek zdjęć, jakie były w dyspozycji. Wybrano zaledwie 60... Czy reprezentują należycie styl Bogdana? chyba tak, aczkolwiek sądzę, że gdyby najbliższym pozwolono wybrać, emocje wzięłyby górę. Ciekawe, co wybrałby On sam? Który rozpoczął wiosną tę pracę, ale dokończyć musieli inni. Zamysłem organizatorów Wystawy było pokazanie wielokierunkowości dorobku Bogdana tak w czasie, jak i w tematyce i stylu. Pokazano więc fotografie okolicznościowe, reportażowe, plenerowe, dokumentalne, a także przepiękne studyjne, portretowe, no i te, które ja osobiście preferuję – artystyczne. I tych ostatnich jest mi za mało! (np. przepadła cudna, wielkogabarytowa sesja z Kobietami-Aniołami, której wernisaż był kilka lat temu w Pałacu w Pakosławiu). Tym niemniej prezentowane prace są znakomite, każde zdjęcie opowiada jakąś historię, budzi skojarzenia, emocje, zachwyt; nad każdym można się zadumać.. Czy da się określić styl pracy Bogdana? Odpowiem za chwilę. W katalogu Wystawy mamy recenzję krytyka fotograficznego Krzysztofa Jureckiego, dość surowa to recenzja. Wg mnie Bogdana trzeba było znać choć trochę osobiście, by wiedzieć, że fotografowanie było dla niego nie tyle sztuką, zabieganiem o prestiżowe wystawy i nagrody, ile po prostu pasją, radością tworzenia, dokumentowaniem swych obserwacji świata, a przy okazji źródłem zarobkowania. Stąd różne gatunki „uprawianej” fotografii zależne od miejsca pracy czy okoliczności. Był artystą, ale w innym znaczeniu - pasjonatem, wielkim humanistą, i tyle. Pan Jurecki mimo kilkukrotnych odwołań/porównań zdjęć Bogdana do krajowej i nawet światowej fotografii – w sumie zmarginalizował Jego dorobek do miasta Leszna, do Regionu. Ale może to i dobrze? Bogdan był przecież „nasz”! Gdyby mnie spytać o styl Jego fotografii nie umiałabym go nazwać, ale wskazałabym kilka cech charakterystycznych. Po pierwsze – nade wszystko soczysta czerń i biel, a jeśli kolor to ewentualnie w formie abstrakcji. Po drugie – częste fotografowanie „ z parteru”, nie tyle tego, co pod stołem, to też, ale od dołu w górę; wielu z nas pamięta, jak często Bogdan pracował „na kolanach” na podłodze, na bruku. Po trzecie – jeśli obiektem nie był człowiek, (obiekt ulubiony) to fotografia zaświadczała o znakomitym zmyśle obserwacji, była często zabawą w szczegóły wyłaniane z morza przedmiotów, prace często obdarzał delikatną dozą ironii i/lub humoru. Po czwarte – genialne portretowanie ludzi! z bardzo bliska, zarówno ich piękna jak brzydoty, młodości i starości. To, co nadawało ton Jego Portretom ja nazywam fotografią „wydobywczą” - praca do skutku. (tak długo pracował z modelem, aż nie wydobył z niego tego, co przeczuwał). A już portretowanie Kobiet to prawdziwy artyzm – słynne gry z promieniami zachodzącego słońca, wpadającego do studia przez żaluzje, kraty itp.delikatne erotyki.. rozmyte profile. Kobiety Go uwielbiały – otwierał je sobie tylko znanym kluczem, choć czasem trwało to kilka dni.
Idźcie i obejrzyjcie, koniecznie kupcie Katalog z wszystkimi wystawianymi fotografiami na pamiątkę. Wystawa czynna do 5.go stycznia. I jest zapowiedź, iż mogą być dalsze …
Gdzieś tam ... w wydawnictwie poświęconym Twojej twórczości ktoś próbował analizować Twoją twórczość językiem fachowym. Ja prostym człowiekiem jestem, zatem większości tych analiz nie zrozumiałem. Zrobiłem sobie własną analizę Twojej twórczości. I wyszły mi trzy proste zdania: zachwyt światem, zachwyt ludźmi, zachwyt chwilą... Wiem że w fachowym języku fotograficznym to niewiele znaczy. Ale ta analiza i opis bardzo mi odpowiada. Bo w tych trzech zdaniach, a raczej równoważnikach zdań opisałem Ciebie.
Ale jest to czas również aby wyjść poza równoważniki zdań. Przesuwałem wzrok po Twoich fotografiach Bogdanie. Właściwie nie oglądałem ich bo raczej czytałem je. I chyba wiem, skąd bierze się ów fenomen Twoich obrazów. Ty, jako jeden z nielicznych już, zawsze dbałeś o humanizm w swojej fotografii. A humanizm ów polega na dbałości o kontakt z człowiekiem/z ludźmi, którzy świadomie lub nieświadomie stają się uczestnikami teatru Twojej fotografii. Nie stawiasz granic między fotografem a modelem. Obydwoje jesteście uczestnikami równoprawnymi tego zdarzenia, które zwie się tworzeniem fotografii.
Bo tak naprawdę Ty nigdy nie potrafiłeś robić zdjęć, pstrykać, cykać... Ty zawsze tworzyłeś fotografie. Umysł Twój podporządkowany był przede wszystkim obserwacji, podświadomemu wyciąganiu optycznych wniosków i zamykania tych wniosków w kadrze aparatu fotograficznego.
Opowiedział o Tobie prezydent Miasta Leszna Łukasz Borowiak. Głos mu drżał. Ale to dobrze. Bo emocje w nim były...
I Marcin Kochowicz mówił w sposób niezwykły...
I Sławek Skrobała... I Ania ... choć czytała z kartki. Nie dziwię się. W oczach jej było tak wiele wzruszenia...
Jest w Twoich obrazach jakaś magia. A może to źle określiłem. To nie magia. To jest człowiek. To Ty. Zawsze doceniałeś obraz, jego ulotność i jego niesamowitość. Dlatego do obrazu tego przywiązywałeś taką staranność. A jedno jest rzeczą pewną - jeżeli starannie czynimy jakąkolwiek czynność w życiu, ta czynność zawsze będzie dobra. A ty staranność przywiązałeś do zdjęć... Choć to chyba złe określenie. Ty nie potrafiłeś robić zdjęć. Ty zawsze tworzyłeś fotografie. A ta wystawa... to przecież Twoje kolejne odwiedziny u każdego z nas. Dlatego pewnie będziemy tam tłumnie. Bo każdy chce się znowu z Tobą spotkać. Bo w gruncie rzeczy... każdy pewnie będzie chciał wydobyć z tych fotografii trochę swoich wspomnień i trochę swojego widzenia Ciebie, Bogdanie. Wyczekuję jej z niecierpliwością. Tak jakbym przygotowywał się do bogatej uczty w wyśmienitym towarzystwie. I wiem że tak będzie.
Nie mówię Żegnaj... mówię Do widzenia...
Raz po raz przychodzi ochota na zrobienie porządków w archiwalnych
zdjęciach. I nieodłączne postanowienie, że część z nich trzeba przesunąć
do szufladki „czas bardzo przeszły”. Ten kadr pochodzi z 13 czerwca
2004 r. godz. 11.07. Leszczyński rynek i Bogdan Marciniak
w swoim żywiole. Absolutnie pochłonięty utrwalaniem chwil. Ciut
szczuplejszy, więcej włosów na głowie, ale natura wciąż ta sama -
gadatliwy, serdeczny, niezwykły. Czas może już „bardzo przeszły”, ale
raz po raz widzę go wędrującego nadal ulicami Leszna. I niech tak
pozostanie…
Kolejny dzień robienia porządków w zdjęciach. I jako pierwsze pojawiają się zdjęcia na których po raz kolejny objawia się Bogdan. Rok 2015. Warsztaty fotograficzne w Poniecu. Doskonale spędzony czas. Bogdan oprócz barwnie i humorystycznie przekazywanej teorii fotograficznej został zmuszony (przyjął to radośnie) do pozowania. I po raz kolejny pokazał wielką klasę - swobodę niezależnie od tego, po której stronie obiektywu staje...
Warsztaty fotograficzne w Boszkowie 2014. zaczynaliśmy o godz. 8.00. Bodziu oczywiście niezawodnie dotarł punktualnie o 7.55. Wyskoczył z samochodu i szybkie pytanie: "Andrzej, to przypomnij o czym mam mówić"... Cały On. Wspaniale przygotowany oraz wspaniale roztargniony... Bogdan
miał mówić 15 minut - mówił 45 minut. Ale mówił tak, że ludzie słuchali
go z zapartym tchem, nie zwracając uwagi, że zmienił pozycję i
prezentacja jego zdjęć wyświetlała się na jego koszuli. Ale w końcu
chwycił za aparat...
Gadał zawsze z wielką pasją
Komentarze
Prześlij komentarz