W pracowni artysty...


Poznać człowieka. Chyba jedno z największych zadań, celów. Poznać człowieka - jak księgę, którą można czytać, inspirować się nią i zapamiętać wersy zapisane na jej kartach. Poznać człowieka żywego, prawdziwego - nie tego z facebooka, messengera, twittera... Takiego z krwi i kości. Poznać go w chwilach, gdy żartuje, śmieje się, jest poważny, jest refleksyjny. Poznać człowieka we wszystkich jego odcieniach. Cenne to ... i rzadkie.






Cieszę się, że Cię poznałem Filipie. Znajomość to krótka bo ledwie dwa lata. Ale masz tą moc aby inspirować innych - twórczością swoją i podejściem do świata. Przede wszystkim wielowymiarowością. Cecha to rzadka wśród artystów. Ale ten kto ją posiada jest artystą wśród artystów. A Ty Filipie z pewnością należysz do artystów najwyższego sortu...


Postanowiłem... ukraść ci kawałek Twojej pracowni. Ukraść i wynieść na kliszy fotograficznej. Ale ty nic materialnie nie straciłeś. A ja zyskałem wiele... Ta swoista kradzież / zagarnięcie nie ma nic wspólnego z potrzebą materialnego posiadania czegokolwiek. Gdy wracam do cyklu zdjęć zrobionych w Twojej pracowni, za każdym razem dostrzegam w nich coś nowego. Kolejny szczegół, który dokłada kolejną kostkę mojej wiedzy o Tobie - wiedzy, której nie sposób wyrazić językiem werbalnym. To język obrazowo - podtekstowy. Dzięki kilku zdjęciom mogę czytać klimat Twojej pracowni wielopłaszczyznowo.
 
 W pracowni artysty "dziś" miesza się z "wczoraj". Z tego magicznego przemieszania kształtuje się "jutro". Obraz przenika zapachem, zapach temperaturą. W pracowni artysty to co rzeczywiste nasiąka nierzeczywistością. W pracowni artysty - gdzie zegar nie istnieje... Artysta niezwykły. Raz opływa w dostatek, raz z trudem chleb kładzie na stole. Ale mówi zawsze: Jestem szczęśliwy, bo jestem wolnym człowiekiem...



Lubię oglądać Twoje grafiki, Filipie. Mają w sobie coś... marzycielskiego, uwodzicielskiego, niesamowitego. Lubię wyobrażać sobie, jak siadasz w swoim atelier, przetwarzasz obrazy, które powstały w Twojej głowie, mieszasz je z emocjami. Łączysz to wszystko kreską, plamą. Jest  w Twoich pracach coś niesamowitego - doskonały warsztat, doskonała wyobraźnia, doskonała osobowość. A Twe miejsce zamieszkania zawsze będę pamiętał tak, jak Ty je stworzyłeś...



Z głębin czasu

        Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, do Czech z Polski przybył młody mężczyzna, Tadeusz Andrzej Krawczyszyn. W ówczesnej Czechosłowacji na sile przybierał okres zwany eufemistycznie przez establishment „normalizacją”. Był to czas, w którym prawdziwa sztuka musiała wycofać się do kameralnych atelier lub nieortodoksyjnych pomieszczeń wystawowych na peryferiach miast. Dla nas – osób, które po cichu zazdrościły Polsce względnej swobody, zwłaszcza w obszarze kultury, osób, które chodziły do Centrum Kultury Polskiej w Pradze oglądać klubowe projekcje filmów Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Zanussiego oraz innych wybitnych polskich reżyserów lub kupować książki, czasopisma czy niewydawane u nas płyty gramofonowe, decyzja Polaka mogła być zupełnie niezrozumiała. Z pewnością jednak młodzieniec, który później podpisywał się jako Filip TAK, znalazł w Czechach przyjaciół i przyzwyczaił się do środowiska, które dobrze go przyjęło do kręgu tak samo czujących i myślących ludzi. Filip TAK po przyjeździe do Czechosłowacji, do środowiska dla Polaka nie tak bardzo różnego kulturowo i z ludzkiego punktu widzenia nie tak bardzo niezrozumiałego, zaczął pracować w Masywie Czesko-Morawskim w Zdziarze nad Sazawą, gdzie osiedlił się i przez pewien czas mieszkał.
 
  Najnowszą twórczością autora, którą przedstawia niniejsza wystawa, w całości zawładnęła droga do wyzwolenia i swoistego oczyszczania obrazu. Kompozycje geometryczne w pełni zajmują dwa wymiary płaszczyzny, zarówno w przypadku malowideł, rysunków, jak i grafiki. Pobrzmiewa w nich harmonia pełnych podstawowych tonów kolorystycznych zwartych mocnym prawem linii. Twórczość Filipa T.A.K niejako współbrzmi z refleksjami chińskiego mnicha chan Shitao, który w swoich Słowach mistrza o malarstwie pisze: „W najstarszych czasach nie było reguły, najbardziej ostateczna surowa prostota (tchaj-pchu / tai-pu), jeszcze się nie rozpadła. Gdy owa pierwotna surowa prostota rozpadła się, nagle wytworzyła się reguła. W czym została osadzona? Utworzyła się w linii (i-chua), w jednej linii. Ta pierwotna jedyna linia jest rdzeniem wszelkiego jestestwa, korzeniem wszystkich znaków, jawnie używanych przez bogów, tajnie używanych przez ludzi, o czym jednak współcześni ludzie nie mają pojęcia, dlatego też reguła jednej pierwotnej linii jest ustanawiana ode mnie”.
 
 
 Należy powiedzieć, że geometria Filipa T.A.K, oparta na grubości linii nie jest w żadnym stopniu ową zmatematyzowaną strukturą, z którą pracowała w latach sześćdziesiątych na przykład interesująca grupa czeskich artystów zajmujących się abstrakcją geometryczną. Geometria w obrazach Filipa T.A.K. bowiem nie opiera się na modelach matematycznych, ale na fizyczności autora, na motoryce jego cielesnego wyposażenia, a zatem na naturalnym i całkowicie osobistym, czyli indywidualnym, ruchu rąk i całego ciała. Oczyszczanie obrazu wynika z tego że artysta nie chce z góry wmuszać w obraz żadnych podświadomych form i znaczeń poprzez swoją wprawność, poprzez to, co już umie, ale niejako pragnie tego, by sens i piękno rzeczy uzewnętrzniały się same, nie chce przy tym im stać na drodze. Przejawem tego jest na przykład fakt, że artysta pierwsze gesty przed pustą płaszczyzną wykonuje z zamkniętymi oczyma. Niemal jak szaman naturalnego narodu w głębinach czasu, który rzuca kości na ziemię, by na podstawie ich ułożenia móc wróżyć tj. aby zobaczyć emanację rzeczywistość, której inni nie widzą. Z czasem płaszczyznę obrazu Filipa TAK całkowicie opanowuje abstrakcyjna, a przy tym niezwykle emotywna kompozycja. Czy jednak ostatnie dzieła Filipa T.A.K. są faktycznie abstrakcyjne? Powiedziałbym raczej, że są one celebracją stworzenia, celebracją natury, jej nieprzezwyciężonej mocy twórczej, jej nieuchwytnej dynamiki. Natura nie jest tu obecna w postaci zjawisk, ale w swej twórczej potędze. Nie bez kozery greckie fysis, czyli przyroda, ma taki sam indoeuropejski rdzeń słowa, jak wyraz „byt”. W końcu to właśnie przez naturę uzewnętrznia się nam byt. Gdyby przed obrazami artysty ktoś chciał użyć słowa „dekoracyjność” czy „ornament”, to musimy zauważyć, że powstanie ornamentu datuje się głęboko w prehistorii człowieka. Ornament naturalnych i starożytnych narodów powstawał jako abstrakcja na podstawie doświadczeń z siłą przyrody, z roślinnością, z zamkniętym, nieprzebytym światem przyrody jako przestrzenią sakralną, z tajemnicą egzystencji, z czymś, co zawsze wykracza poza ludzką cielesność. Natura była czymś widocznym, materialnym, czymś, za pomocą czego niematerialne, transcendentalne elementy są przekazywane i prezentowane człowiekowi. Ornament był zatem oznaczeniem świętej budowli lub okręgu, wyznaczał jego granice, ostrzegał i głosił sławę większą niż wszystko, co ludzkie. Był znakiem transcendentalnej siły.
    Również my mamy w najnowszej twórczości Filipa T.A.K. przed sobą takie znaki siły, która nas przewyższa. Obecna twórczość artysty nie przedstawia, tak jak do tego przywykliśmy, tego, co już znamy, ale zwraca naszą uwagę i wyprowadza nas poza przestrzeń codzienności. Dzieje się tak dlatego że nawet sam artysta niczego nie wmusza w obraz, pozwala mu płynąć, pozostawia go tak, aby ten wynurzył się z niewidzialnego ukrycia i wołał. Co istotne, słowo „malowidło”, „malować” wywodzą się od starogórnoniemieckiego wyrazu „ma”, czyli „znak”.

Ivan Neumann
wrzesień 2019








Malarz i artysta grafik Filip T.A.K.
Malarz i artysta grafik Filip T.A.K. a właściwie Tadeusz Andrzej Krawczyszyn urodził  się w 1953 roku we Wrocławiu. Po ukończeniu  Poznańskiej szkoły renowacji pracował w miejskim teatrze jako twórca dekoracji. W 1974 przeprowadził się do Zdar niedaleko Sazawy gdzie spędził 20 lat studiując z Peterem Brazda oraz w szkole artystycznej z profesorem Peterem Skarcelem. Po wizycie w USA osiedlił się w Havlickovej Borovej. T.A.K. wystawiał swoje prace nie tylko w Czechach  ale i za granicą. Jego dzieła znajdują się w wielu prywatnych kolekcjach w Europie, Azji i Ameryce północnej. Niektóre prace znajdują się w państwowej kolekcji republiki Czeskiej.



Filip T.A.K. jest osobą posiadającą nie tylko dziwne imię ale i przeznaczenie. Żyjąc pośrodku wzgórz Czesko-Moravskich tworzy dość niezwykłe prace. Bez wątpienia jest wspaniałym artystą pełnym wewnętrznej determinacji. Jego niesamowity talent pozwala mu na przenoszenie swoich wizji w jego dzieła. Jego sceny są czasami stworzone z fragmentów  rzeczywistości tworząc nową całość innymi razy pracuje czysto abstrakcyjnie zachowując podstawowe zasady, utrzymując balans i harmonie w kompozycji.

 

Dla artysty ludzkie ciało jest całkiem ważne jednakże czasami zamienia się w symbol. Równie ważne jest jego oprawa, krajobraz. Ta jednolita podstawa stawia podwaliny pod przestrzenne związki które są groteskowo stylizowane i kolorowo wyolbrzymione. Ta hiperbola nie posiada egzystencjalnej lub ekspresyjnego podłoża ale jest odbiciem żartobliwego komentarza ukazującego absurd codziennych czynności.



Ostatnio Filip T.A.K. przetwarza zewnętrzne formy w nieregularne dekoracje z kolorowych skrawków. Często ten sam motyw jest powtarzany z wykorzystaniem różnych form i kolorów. Jego szkice pełnią funkcję pamiętnika w którym autor zapisuje swoje artystyczne fantazje i osobiste przeżycia.


Jego prace rozwijają się w sposób dynamiczny który sprawia ze odbiorca wystawia się na inspirujące doświadczenia.  Zdumiewające jest widzieć jego ciągłą zdolność samo odkrycia. Jego motywacją jest prawdopodobnie chęć tworzenia oryginalnych dzieł, które będą doceniane przez publiczność oraz nasze indywidualne interpretacje. 




 (27.11.2019)
Mój drogi Przyjacielu
Nie ukrywam Filipie, że brakuje mi Twego zacnego towarzystwa, naszych rozmów, żartów osobliwych...
Ale mam nadzieję, że komputer Twój działa już bez zarzutu, zatem korespondencję moja odebrać możesz.
Nasza wystawa jest już zdjęta i spakowana. Lubię wchodzić do pokoju nr 6 naszej biblioteki, aby jeszcze przez chwile spojrzeć na Twoje prace. Pewnie wielu ludzi mówiło Ci już o tym , że działają inspirująco i pogłębiają spojrzenie na świat czy wręcz świata tego odczuwanie.
Praca twórcza ma sens tylko wówczas, gdy inni mogą oglądać to co tworzymy. Gdy tworzymy do szuflady to ... odkładamy nasze prace na pewien czas, aby dojrzały one w naszej świadomości. Zatem wylegują się one w owych - większych lub mniejszych szufladach... do czasu, gdy zdecydujemy się wypuścić je w świat. Aby cieszyły, wzbudzały refleksję, by żyły własnym życiem.
Nie ukrywam, że wystawa nasza jest dla mnie początkiem zupełnie nowego etapu w tworzeniu. Jeszcze bardziej oszczędnego w formie, jeszcze bardziej bogatego w odczuwanie. Po raz kolejny zrozumiałem, że w twórczości wygrywa ten, kto potrafi biec najwolniej, kto potrafi się zatrzymać. Proces tworzenia pracy nie ma nic wspólnego z biegiem maratońskim, w którym liczy się wymiar czasu...
Twoja praca, którą mi podarowałeś została pięknie oprawiona i zawisła w pokoju w którym pracuję. Lubię na nią spoglądać. Emanuje ona twoją energią, która pokonuje odległość między Lesznem a Havlickowym Brodem... To dobra praca. Pozytywnie oddziaływuje, uspokaja, gada swoim (Twoim) językiem... Ma swoją nieprzeliczalną wartość...
Mam nadzieję Filipie, że Twoje perturbacje i kłopoty o których delikatnie wspominałeś uległy rozwiązaniu, a ty znowu odnajdujesz spokój, radość tworzenia. I życzę Ci tego z całego serca...
I napisałem ów krótki list po to, bo miałem potrzebę podziękować Ci za to, że Jesteś.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Andrzej


Nowe życie... ale czas ten sam








2025.05.29
I znowu spotkanie...





 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry