Wzór na trudne czasy ...
Święty
Bernardzie, błagam Cię o opiekę dla całej rodziny, a w szczególności o nawrócenie dziadka, aby
pokochał swe dzieci i wnuki i przestał liczyć tylko pieniądze.
Wierna parafianka
Boczna kaplica kościoła pw. Narodzenia Najświętszej
Maryi Panny w Lubiniu jest miejscem szczególnym. Zatrzymuje się tam, choć na
chwilę, każdy pielgrzym przybywający do klasztoru. Na wschodniej ścianie
znajduje się ołtarzyk w kształcie winnego krzewu z namalowanym na desce obrazem „Ecce Homo” z
XVII w. Pod nim – wykonany w drzewie grobowiec o. Bernarda z Wąbrzeźna. Leżąca obok
księga to zapis próśb i podziękowań za łaski otrzymane za sprawą lubińskiego
mnicha. Każdy upływający dzień dopisuje kolejne...
Niezwykły
człowiek, niezwykła epoka
Ojcze, proszę
o dobry wybór drogi życiowej przez moje córki.
Jadwiga
Jadwiga
Przełom XVI i XVII w. to w chrześcijańskiej Europie
okres obfitujący w ważne wydarzenia. Islamska Turcja wyciąga swe ręce w
kierunku świata chrześcijańskiego. Połowa kontynentu oddziela się od kościoła
katolickiego przyjmując protestantyzm. We Francji trwają wojny religijne zwane
hugenockimi, w których ginie tysiące katolików oraz protestantów. W Rzymie
płonie na stosie oskarżony o herezję
świecki myśliciel Giordano Bruno.
Papież Grzegorz XIII przeprowadza reformę kalendarza w oparciu o
astronomiczne wyliczenia uczonych, a
Filip Neri (założyciel zakonu filipinów) rozwija swą działalność zmierzającą do
odnowienia życia religijnego w stolicy chrześcijaństwa.
W tym niespokojnym okresie - w 1575 r. przychodzi na
świat Błażej Pęcherek. Jest synem burmistrza Wąbrzeźna - miasteczka leżącego w
Prusach Królewskich. Pierwsze nauki pobiera w miejscowej szkole parafialnej.
Rodzice chłopca doskonale znają wagę starannego wykształcenia. W 12 roku życia
Błażej zostaje wysłany do Poznania, by kontynuować naukę w kolegium jezuickim.
Tam zapewne poznał studiujących benedyktynów, którzy mieli swój dom na Muszej
Górze (dzisiejszy plac Wolności). Nauczycielem chłopca był o. Wojciech
Tobolski, wychowawca i spowiednik św. Stanisława Kostki. Odebrawszy staranne
wykształcenie teologiczne i filozoficzne,
swe dalsze kroki Błażej skierował
ku lubińskiemu opactwu.
- Można
zastanawiać się, dlaczego nie został wśród jezuitów czy franciszkanów? – stwierdza
o. Karol Meisner OSB z klasztoru benedyktynów w Lubiniu. – Czy były to wahania studenta obserwującego życie religijne w mieście,
będące nieustanną konfrontacją z praktykami protestanckimi? Nie sądzę. Do
Lubinia przywiodło go raczej oddanie
Matce Bożej, której bezgranicznie zaufał.
Lubiński monaster był miejscem żywego kultu Matki Bożej.
Istniało tu bractwo różańcowe, benedyktyni byli kustoszami sanktuarium w Górce
Lubińskiej (dziś Górka Duchowna) Rozwinęli także kult Matki Bożej przy źródełku
na Świętej Górze w Gostyniu.
Błażej przybył do Lubinia w 1599 r., przybrał habit
zakonny oraz imię Bernarda. Profesję zakonną złożył 24 lutego na ręce opata Stanisław
Kiszewskiego. Młody zakonnik szybko i z
oddaniem podjął niełatwą służbę w klasztorze.
- Nie było żadnej tak niskiej i
odrzucanej posługi, do której by nie zbliżał rąk i zaraz nie spieszył za tym
chętnym duchem. Dlatego sprawując obowiązek odźwiernego, kuchcika, a także
usługującego do stołu ochoczo wykonywał również to, co zazwyczaj uważa się za
trudne do spełnienia. Używał przeważnie szat lichych i wytartych, o które
dopraszał się dobrowolnie, żeby brat szatny dał je zamiast nowych. Było także
jego zwyczajem oczyszczanie miejsc ustępowych, mycie naczyń w kuchni,
szorowanie posadzek klasztoru i gorliwe spełnianie innych tego rodzaju usług – tak opisywał Bernarda o. Bartłomiej z Krzywinia w
kronice „Antiquatatum Monasterii Lubinensis Ord. Sti Benedicti libri duo”
Opat Stanisław Kiszewski był wybitną postacią w
życiu lubińskiego konwentu. W trudnych czasach
reformacji prowadził go
zdecydowaną ręką. Ufundował szpital dla najuboższych, w życie zakonników na nowo
wprowadził klauzurę klasztorną, ćwiczenia duchowe i praktyki pokutne
(biczowanie). Kładł nacisk na prostotę w ubiorze, postępowaniu i trybie życia.
W młodym zakonniku z Wąbrzeźna znalazł upodobanie i krótko po wyświęceniu go na
kapłana w 1602 r. mianował Bernarda magistrem nowicjatu, tj. przewodnikiem duchowym i wychowawcą młodych adeptów życia monastycznego.
- Przyjąwszy ten urząd wielebny Bernard nie
tylko to jedynie czynił, by ugruntować
jak najbardziej ducha nowo zaciężnych na wzór reguły i monastycznych prawideł,
przez zbawienne pouczania. Pragnął także to, co innym przedstawiał jako dobre
do czynienia, sam wcześniej wypełnić. Dlatego dołączał się na towarzysza
nowicjuszom, nawet w spełnianiu niższych posług wobec klasztoru, a jeśli czegoś
przez niedopatrzenie zaniedbali, wtedy on sam, mistrz, celująco wykonywał w
zastępczym trudzie – pisze o. Bartłomiej z Krzywinia.
O. Bernardowi nie dane było służyć
długo w zakonie, będąc wzorem wielu cnót. Zmarł zaledwie 5 lat po wstąpieniu do
klasztoru, 2 czerwca 1603 r., mając 28 lat.
„Chcesz
cudu – idź do Bernarda”
Zanoszę
pokorną prośbę do O. Bernarda o zdrowie w rodzinie, realizację własnego
powołania, pokorę, mądrość i roztropność w działaniu, wytrwałość i cierpliwość w
sprawach poświęconych Bożej Opatrzności.
Krzysztof
O istnieniu opinii świętości w odniesieniu do o.
Bernarda mówiono bardzo wcześnie. Nie przypadkowo jego życiorys już w 1609 r.
znalazł się w „Katalogu Błogosławionych Królestwa Polskiego”. Niewytłumaczalne
na ludzki sposób wypadki zaczęły mnożyć się po jego śmierci. W 1625 r.
cudownego uzdrowienia za sprawą o. Bernarda doznał biskup poznański Jan Trach
Gniński. W podzięce ufundował mnichowi nagrobek, na którym zaczęły pojawiać się
dziękczynne wota. W 1620 r., kiedy Polskę nawiedziła zaraza i zagrażać zaczęła
Grodziskowi, podczas procesji pokutnej ujrzano na świetlanym obłoku mnicha w
stroju benedyktyńskim z krzyżem w ręku. Wtedy epidemia ustała. Odtąd wdzięczni mieszkańcy Grodziska
corocznie pielgrzymowali do grobu o. Bernarda, który stał się miejscem żywego
kultu. Kwiaty i zioła składane na grobie mnicha po pewnym czasie zabierano,
traktując je jako zioła lecznicze. O
jego popularności świadczyć może także
powiedzenie funkcjonujące przez wieki
wśród miejscowej ludności: Chcesz cudu – idź do Bernarda.
- Szczególnie wiele łask otrzymali za sprawą
o. Bernarda mieszkańcy ziemi śremskiej i krzywińskiej – mówi br. Izaak
Kapała, przeor klasztoru w Lubiniu. – Niektóre
przypadki cudownego powrotu do zdrowia udokumentowane są świadectwami
lekarskimi.
-
W lesie znajdującym się niedaleko klasztoru, spod wiekowego dębu wypływa
źródełko związane z osobą o. Bernarda
– opowiada Marian Brukiewicz z Czerwonej Wsi. – Gdy byłem chłopcem, miałem kłopoty ze wzrokiem. Moja matka prosiła abym
przemywał tą woda oczy. Pomagało...
- W czasie oktawy Bożego Ciała wiele osób
nabiera źródlanej wody do pojemników i stawia przy sarkofagu zakonnika –
przyznaje o. Karol Meisner. – Po tygodniu zabierają wodę do domu.
W archiwach klasztornych wciąż
zbierane są świadectwa łask odebranych za sprawą lubińskiego zakonnika. Czy
dzięki nim ziemia krzywińska doczeka się swego świętego?
Przez
wieki – bez skutku
Dziękuję za
otrzymane łaski. Proszę o zdrowie dla całej rodziny i pokój na świecie.
Jacek
Od blisko 400
lat trwają próby podjęcia procesu wyniesienia o. Bernarda na ołtarze. W 1629 r.
biskup poznański Maciej Łubieński polecił archidiakonowi śremskiemu Janowi
Bajkowskiemu komisyjne zbadanie autentyczności cudów. Badania te kontynuował
przeor Jacek Zimowicz. Jezuity Fryderyk Szembek z Torunia przygotował materiał
dowodowy do podjęcia postępowania beatyfikacyjnego. Niestety w 1644 r. zmarł o. Szembek a wojna
szwedzka skutecznie uniemożliwiła prowadzenie procesu. W 1686 r. sufragan
poznański Hieronim Wierzbowski wznowił przerwany proces i 19 czerwca osobiście uczestniczył w
przesłuchaniu zeznań Wojciecha Marka, 104 – letniego zakonnika, który znał o. Bernarda.
Kolejna wojna szwedzka w 1707 r. przynosi zniszczenie
klasztoru i utratę materiałów dotyczących łask doświadczonych za sprawą o.
Bernarda.
W 1794 r. opat Stanisław Kieszkowski wznowił proces. Z
jego polecenia komisja duchowna dokonała
otwarcia grobu o. Bernarda, w którym znaleziono całe i nieskażone zwłoki
zakonnika. Po spisaniu protokołu zwłoki złożono ponownie do grobu i ufundowano w tym miejscu nowy nagrobek.
- W czasie zaborów kasata klasztoru po raz
kolejny zablokowała ten proces – mówi o. Karol Meisner. – Na dobre wznowiono go dopiero w połowie lat
pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Po raz kolejny otwarto grób o.
Bernarda, a znalezione tam szczątki poddano badaniom antropologicznym, które
wykazały ich autentyczność. Szczątki zaopatrzono w certyfikat i złożono w specjalnej trumience, która obecnie
znajduje się w klasztornym oratorium. Jedna z tych cząstek została w 1995 r.
zawieziona do Rzymu, i 1 listopada znajdowała się w pobliżu Jana Pawła II
podczas mszy świętej odprawianej w
prywatnej kaplicy papieża w Watykanie.
Cała dokumentacja historyczna
dotycząca o. Bernarda z Wąbrzeźna w ostatnich dniach dostarczona została do Archidiecezji
Poznańskiej, skąd – po kolejnej weryfikacji – przekazana została Watykańskiej
Kongregacji ds. Kanonizacji i Beatyfikacji.
- O.
Bernard posiadał wiele cech, dzięki którym powinien stać się wzorem dla
współczesnych. Swój wolny czas spędzał na pożytecznych zajęciach – uczestniczył
w życiu religijnym lub uczył się – zamyśla się o. Karol Meisner. – Z osobami ubogimi dzielił się tym, co posiada, a także szukał
tylko takiego towarzystwa, z którego mógłby brać dobry przykład. Mam nadzieję,
że jeśli nic nie zakłóci wznowionego po raz kolejny procesu, być może w
czasie następnej wizyty papieża nasz kraj będzie miał kolejnego
błogosławionego.
Komentarze
Prześlij komentarz