Jak opowiedzieć o zdjęciach...
Włóczęgostwo
wieczorno-nocne ma swoje dobre strony. Ratujesz swoje zdrowie,
nakręcając kolejne kilometry rowerem. Prostujesz swój kręgosłup (a może
kręgokolumnę) dźwigając plecak. A przede wszystkim poznajesz Leszno,
jakiego nie znałeś. Pierwszy raz na placu Kościuszki ujrzałem to
odbicie. Może... mało uważny jestem, ale zachwyciło mnie. Magia świateł,
magia wieczoru, śpiewających ptaków, magia Leszna... Ale skoro jeszcze
zachwycać się potrafię to wszystko w porządku. Zachwyt nad codziennością
jest krwiobiegiem życia.
Im jestem starszy tym bardziej zachwycam się codziennością. Taki to naturalny zachwyt, od którego tak naprawdę nic nie zależy, a - subiektywnie - ja od niego zależę. Lubię karmić się zachwytem wieczoru, zmiennością pogody, powiewem wiatru. Lubię zachwycać się pozornym zatrzymaniem chwili, przy jednoczesnej świadomości tego, że czasu nie zatrzymam.
Ale ... w zachwycie jest coś z pięknej duszy dziecka. Człowieka, który nie zastanawia się czemu ma służyć zachwyt. Zachwyt jest bo jest. Sensem jego istnienia jest jego istnienie. Bez spoglądania w przeszłość i przyszłość. Tak po prostu. Zachwyt jest. To taka forma łaski Bożej.
Im jestem starszy tym bardziej zachwycam się codziennością. Taki to naturalny zachwyt, od którego tak naprawdę nic nie zależy, a - subiektywnie - ja od niego zależę. Lubię karmić się zachwytem wieczoru, zmiennością pogody, powiewem wiatru. Lubię zachwycać się pozornym zatrzymaniem chwili, przy jednoczesnej świadomości tego, że czasu nie zatrzymam.
Ale ... w zachwycie jest coś z pięknej duszy dziecka. Człowieka, który nie zastanawia się czemu ma służyć zachwyt. Zachwyt jest bo jest. Sensem jego istnienia jest jego istnienie. Bez spoglądania w przeszłość i przyszłość. Tak po prostu. Zachwyt jest. To taka forma łaski Bożej.
Komentarze
Prześlij komentarz