Fotografie Beaty

Ilekroć oglądam zdjęcia Beaty Raburskiej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że fotografia jest po to aby uczynić człowieka lepszym, bardziej ufającym we własną wyobraźnię, bardziej pewnym tego, że poza rzeczywistością, realnością jest świat bardziej kolorowy, lepszy, bardziej przestrzenny.
Fotografie, które tworzy Beata ledwie dotykają realizmu. Powiedziałabym, że schodzą się z nim optycznie w nielicznych punktach. Natomiast – paradoksalnie do wcześniejszej myśli - nazwałbym jej twórczość czystym realizmem, bo dotyka całego wachlarza ludzkich emocji. Prace, które tchną swoją niezwykłą bajkowością są jednocześnie obrazami, które wywołują potok myśli i emocji – tęsknotę, nostalgię, radość, lekkość, smutek przyprawiony odrobiną oryginalnego poczucia humoru...
Prawda obrazu fotograficznego tkwi w tych warstwach, które znajdują się pod powierzchnią fotografii – tak można sparafrazować słowa Susan Sontag. A pod powierzchnią obrazów Beaty jest wiele warstw – dróg, którymi chodzą ludzie i przystanków, na których zatrzymuje się człowiek. Dróg poprzecinanych wąskimi ścieżkami nadziei, wreszcie dróg idealnie schodzących się z tymi ścieżkami.
A przepis na to jest prosty. Tak prosty, że niewiele osób tworzących fotografie, decyduje się z niego skorzystać. Bierze zatem Beata rzeczywistość. Dodaje do niej dwie szczypty wewnętrznego światła oraz dwie molekuły pogody ducha. Następnie miesza je w tyglu swojej wyobraźni. Często trwa to długo. Ale przecież nie o czas chodzi, tylko o efekt końcowy. I nagle okazuje się, że realizm, przetworzony przez wyobraźnię twórcy staję się doskonale pachnącym i świetnie smakującym ciastem, tworzonym nie według wytartych reguł, tylko według własnej fotokucharskiej książki.
Fotografia Beaty, to fotografia wysoce humanistyczna. To fotografia, która łączy ludzi, która pozwala im nawiązać dialog nie poprzez słowa, ale przez obraz. To fotografia, która sama w sobie jest dialogiem z każdą chwilą codzienności, która wyprowadza odbiorcę w lepsze warstwy własnego „ja”. To fotografia zbliżająca się do malarstwa, lecz zachowująca wciąż swoją odrębność i indywidualność. To fotografia, która jest - rzadkim już obecnie – gadaniem mądrej duszy. 









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry