Mój przyjaciel Karol ...
Zakonnik, lekarz, naukowiec
Ojciec Karol Meissner, najstarszy zakonnik w Opactwie Benedyktynów w Lubiniu, to kapłan, a zarazem lekarz i naukowiec. Do zakonu wstąpił zaraz po ukończeniu studiów medycznych w 1951 roku. Zajmuje się psychologią i psychiatrią oraz poradnictwem rodzinnym.
Napisał wiele cenionych publikacji dotyczących małżeństwa i rodziny, etyki. Współpracował także z biskupem, a potem kardynałem krakowskim Karolem Wojtyłą, późniejszym papieżem, w zakresie problematyki małżeńskiej. To niezwykle pogodny i życzliwy wszystkim ludziom człowiek. Obdarzony wspaniałym poczuciem humoru, jest jednocześnie doskonałym mówcą. W swoim życiu spotkał wielu ciekawych ludzi, z wieloma się przyjaźnił, wielu do dziś wspomina. Jednym z jego przyjaciół był ks. prof. Józef Tischner.
-Józek był bardzo fajny -opowiada o. Karol Meissner. -Tylko gdy cokolwiek mówił, to nigdy nie wiedziałem, czy mówi to na serio, czy żartuje. Był osobą głęboko wierzącą.
Józef Tischner chciał się uczyć filozofii. Nie pozwolono mu na to. Biskup zesłał go na daleką parafię, ale on i tak zrobił to, co zamierzał. Ukończył filozofię, potem zrobił doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim. We wszystkim widział drugą warstwę.
-Mieliśmy bardzo ciekawe spotkanie -wspomina zakonnik. -On jako filozof, ja jako lekarz. Byli też psychologowie, psychiatrzy. Rozmawialiśmy między innymi na temat poczucia winy. I padło pytanie, czy Pan Jezus miał poczucie winy za te wszystkie grzechy świata. Tischner mówił, że Jezus musiał mieć poczucie winy, bo inaczej nie byłby prawdziwy w tym, co robi. Jeżeli to wszystko na siebie wziął, to musiał mieć takie poczucie winy, tak jakby popełnił wszystkie grzechy świata.
Znana jest anegdota, gdy Tischner spotyka o. Karola, wybitnego specjalistę od katolickiej etyki seksualnej. Na powitanie wykrzykuje: "Sex tecum!" (Seks z tobą zamiast "Dominus tecum" -Pan z tobą).
-Poczucie humoru Józek miał zawsze -uśmiecha się o. Karol.
Karola Wojtyłę poznał w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu. Przyszły papież, wówczas duszpasterz akademicki, nieraz przyjeżdżał tam, aby odbyć "dzień skupienia".
-My, nowicjusze, bardzo go lubiliśmy. Wiedzieliśmy, że interesował się filozofią, był prosty w obejściu i pogodny -podkreśla o. Karol. -Był "człowiekiem życia wewnętrznego". Kiedyś jeden z braci nowicjuszy porządkował pokój gościnny księdza Wojtyły. Opowiadał, że posłanie czasem w ogóle nie było naruszone. Wskazuje to na to, że przyszły papież całe noce spędzał na modlitwie.
Kontakt z papieżem Janem Pawłem II miał przez całe życie. Kilkakrotnie dane im było się spotkać.
-Gdy odszedł, poczułem się tak jakby odeszła cząstka mnie -dodaje o. Karol.
Kapłaństwo, poradnictwo rodzinne, modlitwa i praca naukowa towarzyszą mu każdego dnia. Nawet teraz, gdy skończył 86 lat, zastanawia się nad kolejnymi projektami naukowymi. Jednym z nich jest sprawa jonizacji powietrza w odniesieniu do zdrowia człowieka. Zagadnienie to fascynuje go bez przerwy i w najbliższym czasie chciałby nad tym popracować.
-Przyszło mi na myśl, żeby wykorzystać energię rozpadu jądrowego pierwiastków, które dają tylko promieniowanie beta -opowiada. -Takim znakomitym przykładem jest tryt H3.
-Próbowałem kiedyś zrobić płytkę palladową, na której adsorbował się tryt, który promieniował. Ale tryt jest uważany za środek promieniotwórczy. Rozmawiając z moim kuzynem, fizykiem cząsteczkowym, dowiedziałem się, że są takie pierwiastki, które -napromienione protonami czy neutronami -przekształcają się w promieniotwórcze. Do takich należy nikiel. Trudność polega na tym, że nikiel ma dwa rodzaje promieniotwórczego działania. Jeden ma bardzo łagodny, słaby wpływ. Działa on tylko w zakresie 5 centymetrów. To wystarczyłoby do uruchomienia aparatów jonizujących. Jest też drugi nikiel 46. Te dwa nikle są bardzo trudne do oddzielenia - dwa rodzaje pierwiastka o różnym ciężarze atomowym. Nikiel 46 ma znacznie bardziej silne energetyczne promieniowanie beta -opowiada.
Na kolejne projekty też przyjdzie czas. O ile tylko zdrowie pozwoli. I tego zdrowia Tobie, Ojcze Karolu, życzę z całego serca...
-Józek był bardzo fajny -opowiada o. Karol Meissner. -Tylko gdy cokolwiek mówił, to nigdy nie wiedziałem, czy mówi to na serio, czy żartuje. Był osobą głęboko wierzącą.
Józef Tischner chciał się uczyć filozofii. Nie pozwolono mu na to. Biskup zesłał go na daleką parafię, ale on i tak zrobił to, co zamierzał. Ukończył filozofię, potem zrobił doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim. We wszystkim widział drugą warstwę.
-Mieliśmy bardzo ciekawe spotkanie -wspomina zakonnik. -On jako filozof, ja jako lekarz. Byli też psychologowie, psychiatrzy. Rozmawialiśmy między innymi na temat poczucia winy. I padło pytanie, czy Pan Jezus miał poczucie winy za te wszystkie grzechy świata. Tischner mówił, że Jezus musiał mieć poczucie winy, bo inaczej nie byłby prawdziwy w tym, co robi. Jeżeli to wszystko na siebie wziął, to musiał mieć takie poczucie winy, tak jakby popełnił wszystkie grzechy świata.
Znana jest anegdota, gdy Tischner spotyka o. Karola, wybitnego specjalistę od katolickiej etyki seksualnej. Na powitanie wykrzykuje: "Sex tecum!" (Seks z tobą zamiast "Dominus tecum" -Pan z tobą).
-Poczucie humoru Józek miał zawsze -uśmiecha się o. Karol.
Karola Wojtyłę poznał w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu. Przyszły papież, wówczas duszpasterz akademicki, nieraz przyjeżdżał tam, aby odbyć "dzień skupienia".
-My, nowicjusze, bardzo go lubiliśmy. Wiedzieliśmy, że interesował się filozofią, był prosty w obejściu i pogodny -podkreśla o. Karol. -Był "człowiekiem życia wewnętrznego". Kiedyś jeden z braci nowicjuszy porządkował pokój gościnny księdza Wojtyły. Opowiadał, że posłanie czasem w ogóle nie było naruszone. Wskazuje to na to, że przyszły papież całe noce spędzał na modlitwie.
Kontakt z papieżem Janem Pawłem II miał przez całe życie. Kilkakrotnie dane im było się spotkać.
-Gdy odszedł, poczułem się tak jakby odeszła cząstka mnie -dodaje o. Karol.
Kapłaństwo, poradnictwo rodzinne, modlitwa i praca naukowa towarzyszą mu każdego dnia. Nawet teraz, gdy skończył 86 lat, zastanawia się nad kolejnymi projektami naukowymi. Jednym z nich jest sprawa jonizacji powietrza w odniesieniu do zdrowia człowieka. Zagadnienie to fascynuje go bez przerwy i w najbliższym czasie chciałby nad tym popracować.
-Przyszło mi na myśl, żeby wykorzystać energię rozpadu jądrowego pierwiastków, które dają tylko promieniowanie beta -opowiada. -Takim znakomitym przykładem jest tryt H3.
-Próbowałem kiedyś zrobić płytkę palladową, na której adsorbował się tryt, który promieniował. Ale tryt jest uważany za środek promieniotwórczy. Rozmawiając z moim kuzynem, fizykiem cząsteczkowym, dowiedziałem się, że są takie pierwiastki, które -napromienione protonami czy neutronami -przekształcają się w promieniotwórcze. Do takich należy nikiel. Trudność polega na tym, że nikiel ma dwa rodzaje promieniotwórczego działania. Jeden ma bardzo łagodny, słaby wpływ. Działa on tylko w zakresie 5 centymetrów. To wystarczyłoby do uruchomienia aparatów jonizujących. Jest też drugi nikiel 46. Te dwa nikle są bardzo trudne do oddzielenia - dwa rodzaje pierwiastka o różnym ciężarze atomowym. Nikiel 46 ma znacznie bardziej silne energetyczne promieniowanie beta -opowiada.
Na kolejne projekty też przyjdzie czas. O ile tylko zdrowie pozwoli. I tego zdrowia Tobie, Ojcze Karolu, życzę z całego serca...
Komentarze
Prześlij komentarz