Ewa pisze o mojej książce ...

Kilka  słów o Książce Andrzeja Przewoźnego  „FOTOGRAFIA ŚWIADOMA” (2013’)
Co prawda z pewnym opóźnieniem dotarłam do tej interesującej pozycji książkowo-albumowej, ale nie żałuję, to Książka ponadczasowa, niezmiernie potrzebna w czasach, gdy niemal każdy z nas jest „fotografem” łapiącym  w kadr - czym się da i co się da z otaczającej nas rzeczywistości. Mimo dość sugestywnego tytułu Książka nie uczy robienia dobrej fotografii, ale dyskretnie nakazuje  Czytelnikowi  zatrzymać  się i zastanowić – po co robimy  te wszystkie  zdjęcia?  To mądra  Książka, to ładny Album, takie dwa w jednym, zawiera bowiem urzekające klimatem, wyłącznie czarno-białe  fotografie przeplatane niezwykłymi Felietonami Autora.  
Felietonów jest osiem, są krótkie ale przebogate w treść i bardzo  osobiste. Autor przekazuje nam,   jakby mimochodem sporą dawkę zdobytej  wiedzy i wieloletniego doświadczenia  w zawodzie fotografika, który wykonuje z ogromną pasją i zaangażowaniem.  W Felietonach i w „mottach” znajdujemy kilka fundamentalnych prawd o dobrej Fotografii, którą może być tylko tzw. fotografia „świadoma”, tj, taka, która ma...” wszyty kod myślenia”. Wg Autora bez przemyślenia efektu, bez tej transmisji ponadobrazowej, bez wzięcia odpowiedzialności za to, co będzie na zdjęciu  przed naciśnięciem spustu migawki - nie ma dobrej fotografii. Tworzeniu fotografii towarzyszyć musi wizja; przypadkowe, masowo pstrykane zdjęcia -nie przetrwają. Podmiot/przedmiot fotografowany musi uwieść w jakiś sposób fotografującego. Fotografia – ja pisze Andrzej, to sztuka iluzji, często tworzy ona rzeczywistość innorealną,  ale to już zasługa samego fotografującego, świadomie  chwytającego w kadr to, co go fascynuje... Oczywiście są dodatkowe elementy współdziałające  z fotografem, takie np. światło - pełni niesamowitą rolę - biega po obiekcie, czasem ucieka, modeluje, jest jak kosmetyk, a jego nadmiar…zawsze szkodzi.  
Niedobrym  zwyczajem zdaniem Autora jest odchodzenie od fotografii statycznej –a wszechobecnym  trendem staje się konieczność uchwycenia ruchu. Autor ubolewa ponadto  nad zanikiem  sztuki sporządzania dobrego Portretu.. Portret wg niego, jako wypracowana „fotografia Duszy” przechodzi obecnie głęboki kryzys, panoszy się powszechność cyfrowej obróbki fotografowanej Twarzy w pogoni za pięknem i w zgodzie  z kultem młodości. A Andrzej ma szczególny stosunek do Portretu, pisze, że każdy człowiek w istocie chce, by go zauważono,  fotograf staje się często spowiednikiem, w trakcie portretowania  zawiązują się niekiedy mocne więzi…Portret jako dowód głębi człowieka – być może wróci kiedyś do łask w ramach niszowej Fotografii ambitnej? Póki co jawi się smutna konstatacja, że Fotografia zniknie, gdy ostatnią papierową jej formę obierze ostatni Klient…
Co mogę natomiast  powiedzieć  o autorskich  Zdjęciach zgromadzonych w Książce?  Jest ich ok. 50, wszystkie czarnobiałe, intrygujące. Dowodzą dobitnie, jak wielka jest różnica między „robieniem zdjęć” a „fotografowaniem”. Zawierają w sobie wszystkie wymienione w Felietonach prawdy  o „świadomej” fotografii.  Tu nie ma nic przypadkowego. Widoczna jest fascynacja Autora Człowiekiem – licznie eksponowane  Portrety, najczęściej tzw. zwykłych Ludzi przykuwają wzrok i myśli Czytelnika. Nabierają znaczenia słowa Autora, że portretowane twarze odbijają patrzącego,  patrzymy z dużym zaciekawieniem na tych Ludzi oczami Andrzeja. Warto tu przytoczyć jeszcze jedno celne zdanie Autora, że Album fotograficzny  należy „czytać”, a nie tylko biernie oglądać.  Czytając - tworzymy własną interpretację zatrzymanej w kadrze rzeczywistości.. np. piękne w swej czarnobieli  przedmioty - stara  ławka w parku,  puste krzesło czy zardzewiała klamka… ileż różnych myśli biegnie wokół nich?  A pejzaże? Urokliwa droga do Klasztoru..  przydrożne kapliczki,  albo mury więzienne…  To bardzo wysublimowane  obrazy… dające się pięknie „czytać”.
Ale mam też jedną krytyczną uwagę,  na temat.. Okładki! Wiem, że budzi ona kontrowersje, może o to chodzi? Autor miał wizję robiąc taką a nie inną fotografię.. Ale subiektywnie wolałabym, by była czarno-biała… jak ta fot. „Teatr cieni..” s.23 Ten sam manekin, ta sama Kobieta ale.. inaczej, nieco zamglone,  przez to intrygujące, czarno-białe,  zatem w większej jakby symbiozie z Albumem i treścią Książki. .. A może jeszcze za mało zrozumiałam?
Dziękuję Andrzejowi Przewoźnemu za tę Książkę, która porządkuje moje myśli i skutecznie hamuje zapędy w bezmyślnym robieniu zdjęć!!  

Ewa Klejewska - Leszno 20 listopada 2014r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry