Fotografia dojrzewa na płaszczyźnie czasu

Człowiek w fotografii. Człowiek i przejawy jego aktywności. Człowiek i ślady po człowieku. To moja fotografia. Spojrzenie w twarz drugiego człowieka, nawiązanie kontaktu i utrwalenie tego kontaktu. Człowiek rozświetlony postrzeganiem przez drugiego człowieka.
Fotografia to wędrówka od człowieka do człowieka. Od jednego wnętrza do drugiego wnętrza, choć - pozornie - dostrzegamy w obrazach tylko powierzchowność.
Podejść jak najbliżej. Być z człowiekiem w kontakcie. Zapisać każdy kolejny kadr jak czysta kartkę papieru. Zapisać ręcznie - bez udziwnień edytorskich, bez ulepszeń. Bo człowieka ulepszać nie należy. Często wystarczy go po prostu zrozumieć. Zrozumieć jego oczekiwania, jego obawy, jego nadzieje.
Fotografia jako punkt wyjścia do spotkania z człowiekiem. Fotografia jako swoista terapia introwertyzmu gryzącego wnętrze. A może fotografia jako potrzeba kolekcjonowania chwil. Nie wiem. I im jestem starszy, tym więcej rzeczy w fotografii jest dla mnie czymś nieznanym. I pewnie nie wynika to z demencji czy schorowanej wyobraźni. Otwiera się przed fotografującym głębia drugiego człowieka. Jego tajemnica. 


Nie poszukuję modelek o ponadprzeciętnej urodzie. O długich włosach i kształtnych nogach. Dziś idealnym modelem jest dla mnie człowiek napotkany przypadkiem. A może nie przypadkiem. Dlatego targam ciężki aparat fotograficzny w plecaku. W każde miejsce. I jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że moje zdjęcia nie zmienia niczego. Są prostym "niedecydującym momentem" jak mawiał Krzysztof Miller. Bo taka jest chyba natura fotografii - aby niczego nie zmieniać, nie ulepszać, nie modyfikować, nie dodawać. Tylko rejestrować, utrwalać, dokumentować.
Fotografia dojrzewa na płaszczyźnie czasu. Są zatem zdjęcia nieudane, które wraz z upływem czasu stają się coraz bardziej udane. I są te bardzo udane, które wraz z przesuwaniem wskazówek zegara tracą swoja moc, tracą swoją siłę przekazu. 
Nigdy do końca nie wiadomo, kiedy "zagra" nasze zdjęcie. Kiedy okaże się, że kadr nasz był własnie tym decydującym - niedecydującym momentem. Niekiedy okazuje się, że fotograf już tego nie doczekał...
A potem zdjęcia żyją już własnym życiem. Tak jak człowiek. Bo chyba jedyną prawda o człowieku jest prawda mówiąca, że każdy z nas ma własne życie, własną ścieżkę, własną drogę. I każdy z nas ma własną, indywidualną, niepowtarzalna fotografię. Fotografię, która o niczym nie zdecydowała. Ale fotografię, która po nas pozostała...

   

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry