Zostało po nim światło...
Jest wrzesień 2010. Kilkadziesiąt kilometrów od Leszna. Jeden z proboszczów wiejskiej parafii chce, aby przygotować mu album z okazji 100 lecia kościoła parafialnego. Zaszywam się na tydzień na plebanii i codziennie "dokręcam" kolejne kadry. Dostaję klucze od kościoła ... mogę wejść gdzie chcę.
Są zatem zdjęcia. Dwa miesiące później jest już album. 1000 egzemplarzy. Ksiądz pyta ile należy się za moją pracę. Podaje mu kwotę. On uśmiecha się. Powtarza za św. Pawłem, że rzetelna praca powinna być dobrze wynagradzana. Podaje mi kopertę, w której jest trzykrotność tego, o co prosiłem.
Do albumu zrobiłem mu zdjęcie ... portret. Wzbraniał się, mówił, że jest niefotogeniczny. Prawie wymusiłem to na nim. Uśmiechał się na tym portrecie nieśmiało.
Wychodziliśmy przez zakrystię, a na jej drzwi wpadał promień światła. Utrwaliłem go na tym zdjęciu.
Wrzesień 2012. Okazało się, że ksiądz ów zmarł na nowotwór. Ilekroć oglądam to zdjęcie, wspominam wiejską parafię, uśmiechniętego księdza i promień światła, który utrwaliłem na pożegnanie...
Komentarze
Prześlij komentarz