Korzeń i korona
Na spękanym płótnie czasu rozciąga się obraz – pradawny i nowoczesny zarazem. Drzewo, którego korona rozkwita w skomplikowanej sieci żył, linii, pęknięć i barw, wydaje się stworzone nie przez ręce człowieka, lecz przez samo istnienie. To nie tylko roślina, ale symbol życia, które nieustannie odradza się pomimo upływu lat i przeciwności.
Złoty odcień korony – niczym muśnięty promieniami słońca – niesie w sobie mistyczną aurę, niemal świętość. Linie kory, wijące się jak starożytne hieroglify, opowiadają o czasie, który nie zna miary, i o tajemnicach wymykających się ludzkiemu poznaniu.
Popękane tło przypomina spragnioną deszczu ziemię – delikatną i kruchą, choć na pierwszy rzut oka potężną. To ciche przypomnienie o ulotności wszystkiego, co istnieje, i o delikatności świata, który zdaje się być niezniszczalny. Drzewo jawi się jako świadek przemijania – nieruchome, a jednocześnie pulsujące życiem.
Korzenie wnikają głęboko w tę sieć barw, plam i pęknięć, łącząc drzewo z czymś większym, nieuchwytnym, nieskończonym. Ich linie przypominają myśli, które splatają się w niewidocznej głębi umysłu, prowadząc do miejsc, skąd wyrasta wszystko i dokąd wszystko powraca.
Barwy – pomarańcz, złoto, fiolet i czerń – tworzą harmonię chaosu, w którym każda rysa i plama zdaje się mieć swoje miejsce. To piękno, które tkwi w niedoskonałości, jakby obraz świata chciał podpowiedzieć, że porządek i sens odnajdują się nawet w przypadkowości.
Drzewo staje się symbolem serca lub duszy, może mapą drogi, którą należy przejść. Korzenie i korona splatają się w całość, gdzie wszystko jest ze sobą połączone. W tym złotym labiryncie linii i form można dostrzec prawdę o istnieniu: życie jest snem utkanym z korzeni i koron, a każdy jego element składa się na harmonijną całość.
Komentarze
Prześlij komentarz