Gdy sięgam pamięcią wstecz...

Gdy sięgam pamięcią wstecz coraz częściej uświadamiam sobie, że wszystkie najważniejsze dla mnie chwile związane były z fotografią. Od samego początku, gdy w czasach zamierzchłego socjalizmu, jako dziecko, przyklejałem nos do szyby sklepu optycznego na leszczyńskim rynku, marząc o tym aby posiąść pięknego Zenita TTL.
Teraz nie potrafię już wymienić, jakimi aparatami tworzyłem fotografie. Były Olympusy, Nikony... potem w 2004 r. przesiadłem się na cyfrowego Canona, który później - podczas ćwiczeń warsztatowych utonął w akwarium.
2004 rok to czas, kiedy na świat przyszła moja córka. I to ona zaczęła już w pełnej rozciągłości być utrwalana Canonami. 2004 rok. W tej chwili mamy rok 2016, a Lidka pokonuje szlak jezior na Mazurach. Nigdy nie przypuszczałem, że czas tak szybko upłynie. Ale widać na to nie mam żadnego wpływu. I bardzo dobrze.
Nie ma chyba lepszej sytuacji, niż ta, gdy uświadamiasz sobie, że znajdujesz się każdego dnia w najlepszym punkcie swojego życia. Najlepszym - nie znaczy bez problemów. Ale najlepszym - gdyż posiadłeś najważniejszą wiedzę. Zdajesz sobie sprawę z tego, co potrafisz i możesz zrobić. Zdajesz sobie sprawę z tego czego już nie zrobisz. I nawet nie jest tego żal.


Najważniejsza potrzebą jest utrwalane świata. Jak mówi Krzysztof Miller zdokumentowanie świata. Po co? Z jednej strony zdaję sobie sprawę, ze nie jestem w stanie zamknać świata w sumaryczności obrazków, które tworzę. Z drugiej strony nawet jeżeli dokumentowanie przebiega w sposób wycinkowy, to uważam że warto. A może kiedyś - za tysiąc lat - obrazki, które stworzyło tysiące fotografików z całego świata spowodują, że ten "nasz świat" zostanie zapamiętany tak, jak go widzimy. Może w fotografii chodzi o to, aby zrezygnować z kreacji, z fotomanipulacji na rzecz obiektywnego obrazu. Ale czy jesteśmy w stanie stworzyć obiektywny obraz? Przecież każdy kadr jest w istocie produktem, przefiltrowanym przez naszą wyobraźnię. A zatem prawda w fotografii nie istnieje. Ale istnieje zbliżanie się do tej prawdy. I warto się do niej zbliżać, choć z pewnością nigdy jej nie osiągniemy.



Andrzej Przewoźny

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry