Niebiblijny Sąd Ostateczny
Raz po raz w snach pojawia się wizja sądu ostatecznego. Nie tego z obrazu Hansa Memlinga czy Hieronima Boscha. Sąd ostateczny nie ma płaszczyzny wymiaru sprawiedliwości - nagroda, kara. Ma raczej charakter refleksji nad tym co przeszedłeś w życiu. Stajesz przed Bogiem. On zadaje ci pytania: Dałem ci czas do wykorzystania. Co z nim zrobiłeś? Dałem Ci rozum. Jaki z niego zrobiłeś użytek?
A zatem mamy nowy dzień. Kolejne 24 godziny do wykorzystania. To oczywiście życie na kredyt. Bo to Bóg dał nam kredyt na życie. Naszym zadaniem jest go spłacić. Kredyt bezodsetkowy, nielichwiarski. Bez zmiennej stopy procentowej. Komornikiem jest nasze sumienie.Jeśli puka do naszych drzwi - coś jest nie tak.
Można zatem spłacać ten kredyt. Służąc Bogu w osobie drugiego człowieka. Służąc światłu, które stworzył Bóg.
Stąd pewnie aparat fotograficzny. Jak notatnik służący do zapisu myśli, odczuć. Jeżeli można uczynić kogoś szczęśliwym robiąc mu zdjęcie - trzeba to uczynić. Jeżeli można zatrzymać czas, zapisując go na zdjęciu - trzeba to uczynić. Nigdy nie wiesz, czy zdjęcia te nie pomogą komuś, czemuś... Ale warto.
Warto iść w kierunku światła. Warto wziąć udział w fotosyntezie życia.
Krzysztof Miller napisał tak:
A zatem mamy nowy dzień. Kolejne 24 godziny do wykorzystania. To oczywiście życie na kredyt. Bo to Bóg dał nam kredyt na życie. Naszym zadaniem jest go spłacić. Kredyt bezodsetkowy, nielichwiarski. Bez zmiennej stopy procentowej. Komornikiem jest nasze sumienie.Jeśli puka do naszych drzwi - coś jest nie tak.
Można zatem spłacać ten kredyt. Służąc Bogu w osobie drugiego człowieka. Służąc światłu, które stworzył Bóg.
Stąd pewnie aparat fotograficzny. Jak notatnik służący do zapisu myśli, odczuć. Jeżeli można uczynić kogoś szczęśliwym robiąc mu zdjęcie - trzeba to uczynić. Jeżeli można zatrzymać czas, zapisując go na zdjęciu - trzeba to uczynić. Nigdy nie wiesz, czy zdjęcia te nie pomogą komuś, czemuś... Ale warto.
Warto iść w kierunku światła. Warto wziąć udział w fotosyntezie życia.
Fot. Marek Adamczyk
Krzysztof Miller napisał tak:
Jesteśmy szaleni . Andrzej i ja. W naszym szaleństwie jest metoda. Za naszym szaleństwem przemawia długoletnia praktyka. Tym szaleństwem, a właściwie miłością do operowania światłem i obiektywem chcieliśmy się z Wami podzielić. Przyjemne z pożytecznym albo na odwrót. Nic na skróty.
Fotosynteza fotografii. Bo fotosynteza to światło. Fotosynteza to życie. Od fotosyntezy wszystko się zaczyna. Jak jej zabraknie to wszystko się skończy.
Jesteśmy gotowi na otwartą dyskusję. Gotowi na burzę mózgów. Gotowi na spotkanie z wami. Oczywiście pod warunkiem że wy jesteście gotowi na spotkanie z nami.
Fotosynteza to termin. Definicja. Skończenie nieskończona. Ale odnosząca się zawsze do światła lub jego braku. Do życia. Do tego odnosić ma się nasza dyskusja o fotografii - fotosyntezie. Termin ten naukowy doskonale wpisuje się w naszą retorykę. Bo nie bez powodu pierwsze salony fotograficzne prowadzili aptekarze czy mydlarze. Oni za pan brat byli z chemią, odczynnikami skrupulatne odmierzanymi aptekarską wagą. My skrupulatni nie będziemy. Będziemy w naszych dyskusjach bardziej anarchistyczni. Mniej pozytywistyczni . Bardziej romantyczni. Może wspólnie odkryjemy jakąś myśl. Fotosynteza i kropka.
Przemielimy wasze i nasze mózgi. Dla nas i dla was...
Warto zatem być szalonym. Może Bóg osądzi nas z pozytywnego szaleństwa.
Andrzej Przewoźny
Andrzej Przewoźny
Komentarze
Prześlij komentarz