Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Ewa pisze o mojej książce ...

Kilka  słów o Książce Andrzeja Przewoźnego  „FOTOGRAFIA ŚWIADOMA” (2013’) Co prawda z pewnym opóźnieniem dotarłam do tej interesującej pozycji książkowo-albumowej, ale nie żałuję, to Książka ponadczasowa, niezmiernie potrzebna w czasach, gdy niemal każdy z nas jest „fotografem” łapiącym  w kadr - czym się da i co się da z otaczającej nas rzeczywistości. Mimo dość sugestywnego tytułu Książka nie uczy robienia dobrej fotografii, ale dyskretnie nakazuje  Czytelnikowi  zatrzymać  się i zastanowić – po co robimy  te wszystkie  zdjęcia?  To mądra  Książka, to ładny Album, takie dwa w jednym, zawiera bowiem urzekające klimatem, wyłącznie czarno-białe  fotografie przeplatane niezwykłymi Felietonami Autora.   Felietonów jest osiem, są krótkie ale przebogate w treść i bardzo  osobiste. Autor przekazuje nam,   jakby mimochodem sporą dawkę zdobytej  wiedzy i wieloletniego doświadczenia  w zawodzie fotografika,...

Czas zatrzymany we wskazówek ruchu

Obraz
- Gdy mój syn przeprowadzał się do nowego mieszkania, zapytałem go, czy chciałby coś zabrać z rodzinnego domu - opowiada mieszkaniec Góry. - Odpowiedział, że chciałby tylko ten stary stojący zegar. Jego bicie będzie mu przypominało dzieciństwo spędzone w naszym domu. Zegary - jedne z najbardziej trwałych i niezawodnych urządzeń mechanicznych stworzonych przez człowieka. Z jednej strony odmierzają czas, z drugiej - miarowe tykanie daje poczucie stałości, bezpieczeństwa i odprężenia. Coraz mniej ludzi potrafi rozkoszować się komfortem cichej pracy tego urządzenia. Zegary mechaniczne wypierane są powoli przez urządzenia z zasilaniem bateryjnym, a zegarki naręczne - przez tanie wyroby pochodzące z Chin. - Powiedzmy sobie szczerze, aby naprawiać zegary, trzeba być pasjonatem - opowiada Andrzej Woziński, mistrz zegarmistrzowski z Leszna. - W tej chwili większość z wykonywanych przez nas prac to wymiana baterii, pękniętych szkiełek lub pasków. Rzadko zdarzają się już poważniejsze nap...

Pamięci mojej mamy

Obraz
  Rzucam swoje myśli, Mamo, na biała kartkę papieru. Prawie tak białą jak Twe ręce, perforowane igłami kroplówek; ręce wciąż tak ciepłe jak wtedy gdy głaskałaś mą głowę, a ja mówiłem Ci, że mam zbite kolano. W myślach widzę wciąż Twe oczy – spokojne, gołębie oczy, spoglądające w zatroskaniu na każdego z nas. To wszystko przebiega przez mą głowę lotem błyskawicy i ... jak błyskawica jest to dla mnie nieodgadnione. Ludzie przychodzą na salę gdzie leżysz i wychodzą – tylko Ty zostajesz sama. Przykryta kocem w kratkę, głowę kładziesz na poduszkę ze szpitalna pieczątką. Całe Twe życie można zapisać w karcie chorego – ciśnienie, tętno, temperatura. Kupujesz sobie życzliwość pielęgniarek tabliczką czekolady, paczką kawy. Lekarz uśmiecha się do Ciebie, chowając banknot do przepastnej kieszeni ze stetoskopem, daje nadzieję wyzdrowienia. Nie mogę uwierzyć w to co usłyszałem. I chyba nigdy nie uwierzę. Niewielka jest ma wiara. Tak mała, że słowo nowotwór płoszy ją i ...

Żniwa z żyletką

Obraz
Aby powstał dom potrzebny jest projekt.  Początkowo zaplanowany delikatnymi liniami na rysunku technicznym, nabiera realnych kształtów dzięki pracy budowlańców. Jedno jest pewne  - potrzeba tygodni, częściej miesięcy, aby można było zobaczyć końcowy efekt  pracy. Zasadę tą zna  Michał Korza – mieszkaniec Leszna. Od wielu lat pracuje w branży budowlanej i orientuje się w niej doskonale. Wychodzi do pracy rano, wraca wieczorem, a gdy znajdzie trochę wolnego czasu – zamyka się w swej pracowni. W jej zaciszu, z tysięcy miniaturowych słomek niczym z  cegiełek stwarza artystyczne kompozycje. By z chaosu słomianego materiału wyłoniła się kompozycja potrzeba kilku tygodni pracy oraz tyle samo cierpliwości.  Niezwykła pasja zaczęła się blisko trzydzieści lat temu. - Podpatrywałem moją ciotkę, która pięknie wyszywała haftem krzyżywkowym. Próbowała mnie tego nauczyć – opowiada Michał Korza. -  Nie starczyło mi wtedy cierpliwości. Postanowiłem znaleźć coś or...

Zagubione zdjęcie ... znalezione zdjęcie

Obraz
Był styczeń 2004 ... Rydzyna ... zjazd lekarzy kardiologów. Pojechałem tam aby poszukać jednego człowieka i porozmawiać z nim. Wiedziałem, że to człowiek wybitny, sławy światowej... Wyobraźnia podpowiadała mi, że z pewnością nie znajdzie dla mnie czasu... Umysł snuł kolejne przypuszczenia. Dziennikarz prasy regionalnej z pewnością nie przebije się przez wianuszek ludzi, lekarzy, którzy odgrodzą szczelnie znamienitego gościa ode mnie. W sali balowej rydzy ńskiego zamku był tłum. Kardiolodzy stali w szczelnych grupkach i dyskutowali. Szukałem wzrokiem tego człowieka. Wzrok nie mógł przebić się przez tłum. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam szans spotkać go i porozmawiać. Nagle wzrok mój zatrzymał się. Nieruchoma postać siedziała pod ścianą sali balowej. Zupełnie samotnie. Nie brylował w towarzystwie, nie pił szampana. Siedział pod ścianą w pogniecionej marynarce. Zupełnie sam ... wzrokiem nieobecny, pogrążony we własnych myślach... Podszedłem do niego... Z oba...

Czerwone rajstopy żony pastora

Podróżujący po Europie w XVII i XVIII w. mieszkańcy Leszna pozostawili po sobie wiele zapisków, dokumentujących ich zagraniczne wojaże. Noty te mogą się stać interesującą lekturą, która – choć napisana archaicznym językiem – wydobywa interesujące szczegóły z życia leszczyniaków. Daniel Vetter, syn konseniora jednoty braci czeskich osiadł w 1620 r. w Lesznie, gdzie objął kierownictwo tutejszej drukarni. W młodym wieku zrealizował swe marzenie i wybrał się w podróż do Islandii. Swe wrażenia opisał w książce "Islandia albo opisanie wyspy Islandiy..." .Wspomina w niej m.in. podróż statkiem handlowym, który w trzecim dniu żeglugi opanowany został przez piratów. Pasażerowie chowali swe kosztowności "do pościeli abo do obuwia, abo za tarcice, ktoremi wewnątrz okręt był obity" . Na szczęście piraci nie obłowiwszy się opuścili statek, którym podróżował Vetter. Podczas podróży przez Islandię leszczyniak miał okazję spróbować miejscowych przysmaków. W domu biskupa Eina...

Canon na emeryturze najlepszym przyjacielem mojej córki ...

Obraz
Dziecięcy pokój opustoszał. Moja córeczka pojechała na obóz żeglarski. Na dwa tygodnie. Zupełnie sama. W wyobraźni ojca rodzą się zatem imaginacje w kolorach zbliżonych do czerni: jak tam sobie da radę. Pustkę po córeczce wypełniam oglądaniem zdjęć. Dzieci są najwspanialszymi modelami. Nie mizdrzą się, są naturalne a przede wszystkim wymagają mnóstwa wysiłku ze strony fotografika. Wysiłku polegającego na tym, aby nie pozwolić im się znudzić zdjęciami. Potrzebują szybkich zmian, nowych bodźców, niekiedy roznoszą w strzępy plan zdjęciowy. Zwykłem zatem moją córeczkę fotografować głównie z ukrycia, gdy zajęta jest swoimi sprawami. I jakoś nieodłącznie, od wielu lat w rejestracji tych akurat kadrów towarzyszy mi Canon EOS 30D. Sprzęt ponad 8-letni, jednak darzę go wielkim sentymentem. Nie zawiódł mnie ani razu. Kąpał się w deszczu, znosił tak brudną dziedzinę jak żużel. "Garował" w więzieniu i utrwalił niejeden tragiczny wypadek. Potem przeszedł na zasłużoną emeryturę.Emerytura ...

Wśród klasztornych korytarzy / Among the monastery corridors

Obraz
Klasztorne korytarze ... wciąż takie same. Od lat. Od dziesięcioleci. A jednak każdego dnia inne. Brakuje na nich odgłosu twoich kroków Janie. Nie pojawiasz się w drzwiach kuchennych z pytaniem: ile dziś ziemniaków obrałeś. Nie odchodzisz szybkim krokiem w kierunku konfesjonału, aby wsłuchać się w problemy ludzkie. Jadę rowerem. Czuję oddech przestrzeni. Nie zmierzam do określonego celu, bo każda godzina życia jest celem. Podczas podróży, w jednym z kościołów spotykam swojego patrona. Ale ... brakuje mi Ciebie, Janie. Wiozę ze sobą książeczkę z Twymi myślami. Każdą z tych myśli można poddać analizie. W wyniku tej analizy narodzi się kolejnych dziesięć myśli. I wszystkie one w gruncie rzeczy są dziećmi Twego sposobu myślenia, Janie... Jadę dalej... Drogą przez życie ... Kolejne kroki wśród klasztornych korytarze. Mateusz... przeor opactwa benedyktynów w Tyńcu. W Lubiniu - bibliotekarz, Człowiek obdarzony niezwykłą pamięcią. Poruszałeś się po klasztornej bibliotece z łatwością...

Alberto - mistrz świateł i cieni

Obraz
Alberto Polnara Kiedyś, przypadkiem, wpadł mi w ręce album włoskiego fotografika Alberto Polonary "La Fabbrica della Luce". Niezwykły w swej prostocie, niezwykły w odbiorze światła. Wyjście z cienia w kierunku światłości. Subtelne zamrożenie ruchu. Przeglądam go do dziś. Przeglądam? Raczej czytam. Bo każde zawarte tam zdjęcie jest osobną historią światła. Indywidualnym widzeniem tego, od czego zaczęło się życie - od pojedynczych fotonów. I tak zdjęcia Alberto Polonary towarzyszą mi do dnia dzisiejszego. Miałem okazję poznać Mistrza osobiście. Niezwykle skromny, pogodny człowiek. Bystry obserwator świateł i cieni. Nie sposób nie zafascynować się jego osobowością, jego zdjęciami. Gdzieś tam... w zakamarkach mojego umysłu... zdjęcia Alberto Polonary połączyłem z doskonałymi felietonami Susan Sontag. Niezwykła mieszanka. Ale jakże pasująca do siebie. Będę często wracał do zdjęć Polonary. Włoskiego mistrza światła i cienia... Mijają miesiące. Coraz częściej wracam do zdjęć ...

Spacerując po Brukseli ...

Obraz
...widzę to miejsce zupełnie inaczej niż pokazują przewodniki turystyczne. Widzę kolory i kształty. Widzę przenikające się formy przestrzenne. Widzę ruch... Obiektyw gubi się w komplikacjach kształtów, więc muszę wyprowadzić go na drogę prostego postrzegania i prostego rejestrowania. Przyroda tworzy piękną prostotę, cywilizacja tworzy skomplikowane i brzydkie formy...

Służył Bogu i ludziom

Obraz
Służył Bogu i ludziom Dla królewskiego miasta Wschowy rok 1613 był rokiem klęski. Potworna zaraza, która nawiedziła miasto, zbierała krwawe żniwo. Przez cztery miesiące trwania pomoru życie straciło 2135 osób. Licząca 6000 mieszkańców Wschowa pogrążała się w rozpaczy. Ludzi grzebano gdziekolwiek: na podwórkach, w ogrodach; porzucone trupy walały się po ulicach, stanowiąc żer dla zgłodniałych zwierząt i łatwy łup dla zwyrodniałych rabusiów okradających zwłoki. Całe miasto stało się jednym wielkim cmentarzyskiem. W swej bezsilności protestanccy mieszkańcy Wschowy z nadzieją przyjmowali słowa otuchy, jakie kierował do nich ich duchowy pasterz, syn wschowskiego kuśnierza Waleriusz Herberger. W tych trudnych czasach jego słowa były prawdziwym fundamentem, na którym opierała się wiara mieszczan. - Pozbawione nadętej retoryki kazania Herbergera, wybitnego kaznodziei i teologa, wypływały z serca i trafiały do serc – mówi pastor Norbert Rauer. Syn królewskiego miasta 18 maja ...

Życie to nie tylko procedury

Obraz
Życie to nie tylko procedury To był wtorek. 1 listopada 2011 roku. W godzinach popołudniowych na lotnisku Okęcie awaryjnie wylądował Boeing 767. Mimo awarii podwozia olbrzymią maszynę perfekcyjnie posadził "na brzuchu" kapitan Tadeusz Wrona. Uratował w ten sposób życie 230 osobom. I stał się na wiele dni bohaterem narodowym. Miałem okazję porozmawiać z nim pół roku po wydarzeniach 1 listopada ...   Jest letnie późne popołudnie, powietrze czyste po burzy. Kapitan Tadeusz Wrona od dwóch dni jest w Lesznie. Na lotnisku w Strzyżewicach oddaje się swojej pasji - lataniu szybowcem. Każdą wolną chwilę poświęca szybowcom lub rodzinie. Jest bardzo skromnym człowiekiem, posiadającym dar pięknego opowiadania o lotnictwie. I uśmiech, którym zjednuje sobie ludzi. I optymizm. - Jak czuje się człowiek w sytuacji, gdy szczegółowo zaplanowany w najdrobniejszych detalach lot nagle wymyka się - z powodów technicznych - spod kontroli? - Sytuacja, która zdarzyła się podczas lo...

Mój przyjaciel Karol ...

Obraz
Zakonnik, lekarz, naukowiec Ojciec Karol Meissner, najstarszy zakonnik w Opactwie Benedyktynów w Lubiniu, to kapłan, a zarazem lekarz i naukowiec. Do zakonu wstąpił zaraz po ukończeniu studiów medycznych w 1951 roku. Zajmuje się psychologią i psychiatrią oraz poradnictwem rodzinnym. Napisał wiele cenionych publikacji dotyczących małżeństwa i rodziny, etyki. Współpracował także z biskupem, a potem kardynałem krakowskim Karolem Wojtyłą, późniejszym papieżem, w zakresie problematyki małżeńskiej. To niezwykle pogodny i życzliwy wszystkim ludziom człowiek. Obdarzony wspaniałym poczuciem humoru, jest jednocześnie doskonałym mówcą. W swoim życiu spotkał wielu ciekawych ludzi, z wieloma się przyjaźnił, wielu do dziś wspomina. Jednym z jego przyjaciół był ks. prof. Józef Tischner. -Józek był bardzo fajny -opowiada o. Karol Meissner. -Tylko gdy cokolwiek mówił, to nigdy nie wiedziałem, czy mówi to na serio, czy żartuje. Był osobą głęboko wierzącą. Józef Tisch...