Świadomy umysł, świadoma fotografia ...
Do lasu idę, bo przytomnie pragnę żyć. Smakować życia sok, wysysać z kości szpik. Co nie jest życiem, wykorzeniam, by kiedyś martwym nie umierać.
Henry David Thoreau
Myśl amerykańskiego pisarza i filozofa doskonale wpasowuje się, moim zdaniem, w zagadnienie świadomej fotografii, fotografii odpowiedzialnej. Ktoś – nie pamiętam już nazwiska – rozgraniczył w materii malowania światłem dwie aktywności: robienie zdjęć i tworzenie fotografii.
Tworzenie fotografii jest prawdziwą sztuką wyczekiwania na moment, w którym należy uruchomić migawkę. Jest nauką cierpliwości, próbą odpowiedzialnego konstruowania obrazu - nie według wzorów matematycznych, lecz podług zasad estetycznych i wrażeniowych.
Spędzałem kiedyś długie godziny w szpitalu przy łóżku mojego 86-letniego przyjaciela, który przeszedł bardzo ciężką operację. Z aparatem się nie rozstawałem. Gdy spał robiłem zdjęcia jego spokojnej twarzy, gdy przychodzili doń goście, portretowałem ich razem z moim przyjacielem. W pewnym momencie padło pytanie, w jakim celu wykonuję owe fotografie.
Fotograficzna ingerencja w czyjeś życie nieodłącznie kojarzy się z terminem paparazzo – kimś, kto wykonuje zdjęcia w celu zarabiania pieniędzy na czyimś nieszczęściu lub sensacji. Czy moje fotograficzne podglądanie ojca Karola mogło wywołać podobny wydźwięk? Być może. Aparat fotograficzny w szpitalnej sali zawsze budzi niezdrowe emocje. Bo – jak uważa wielu – fotografia zarezerwowana jest dla młodych, pięknych i najchętniej jeszcze rozebranych.
Zastanawiające… Przecież w założeniu fotografia miała pełnić rolę dokumentalną. Jej zadaniem miało być rejestrowanie stanu zastanego. Dopiero z upływem czasu okazało się, że bardziej w cenie jest aranżowanie wielu sytuacji, a nie ich rejestrowanie.
Ojciec Karol, benedyktyn z Lubinia, ma niezwykłą twarz. Oczy przenikliwe, mimika skupiona. Każda zmarszczka na jego twarzy jest żywym dowodem aktywnie spędzonego życia. Fotografie jemu wykonywane z pewnością nie trafią na pierwsze strony magazynów dla kobiet. Co stanie się z czasem zapisanym na papierze fotograficznym? Po prostu będzie trwał, stając się wyraźnym dowodem na to, że camera obscura potrafi czas zatrzymywać.
Fotografie zostaną po nas na długie lata. To, czy będziemy je oglądać, czy odłożymy na zakurzoną półkę, zależy od stopnia świadomości fotografującego. Czy rzeczywiście chce przytomnie żyć i życie obiektywem poznawać, czy zadowoli go duża liczba zdjęć wykonanych w krótkiej jednostce czasu? A przecież tak też można robić.
W założeniu moim postawiłem sobie jeden cel. Aby tworzona przeze mnie fotografia pozwoliła na uruchomienie strumienia myśli, wspomnień, które sprawią, że zatrzymany czas ożyje - choć na krótką chwilę, choć dla kilku osób. Gdy przyłożysz oko do wizjera, niech w pierwszym rzędzie stanie przed tobą poczucie odpowiedzialności za zatrzymywany kadr. Zdjęcia zrobione przypadkowo, z przekonaniem, że „któreś z nich wyjdzie”, zaginą ostatecznie. Fotografie natomiast przetrwają, będąc swoistym pobudzaczem pamięci. Tylko wtedy fotografujący zdobędzie przeświadczenie, że wykorzenił coś, „by kiedyś martwym nie umierać”. Sztuka ta udaje się – wzrasta dzięki niej świadomość kształtowania obrazu i przeświadczenie, że nie da się przejść obok ciekawego tematu, nie wyciągając aparatu fotograficznego.
W założeniu moim postawiłem sobie jeden cel. Aby tworzona przeze mnie fotografia pozwoliła na uruchomienie strumienia myśli, wspomnień, które sprawią, że zatrzymany czas ożyje - choć na krótką chwilę, choć dla kilku osób. Zdjęcia zrobione przypadkowo, z przekonaniem, że „któreś z nich wyjdzie”, zaginą ostatecznie. Świadome fotografie natomiast przetrwają, będąc swoistym pobudzaczem pamięci. Gdy przyłożymy oko do wizjera, niech w pierwszym rzędzie stanie przed nami poczucie odpowiedzialności za zatrzymywany kadr. Tylko wtedy zdobędziemy przeświadczenie, że wykorzeniliśmy coś, „by kiedyś martwym nie umierać”. Sztuka ta udaje się – wzrasta dzięki niej świadomość kształtowania obrazu i przeświadczenie, że nie da się przejść obok ciekawego tematu, nie wyciągając aparatu fotograficznego.
Henry David Thoreau
Myśl amerykańskiego pisarza i filozofa doskonale wpasowuje się, moim zdaniem, w zagadnienie świadomej fotografii, fotografii odpowiedzialnej. Ktoś – nie pamiętam już nazwiska – rozgraniczył w materii malowania światłem dwie aktywności: robienie zdjęć i tworzenie fotografii.
Tworzenie fotografii jest prawdziwą sztuką wyczekiwania na moment, w którym należy uruchomić migawkę. Jest nauką cierpliwości, próbą odpowiedzialnego konstruowania obrazu - nie według wzorów matematycznych, lecz podług zasad estetycznych i wrażeniowych.
Spędzałem kiedyś długie godziny w szpitalu przy łóżku mojego 86-letniego przyjaciela, który przeszedł bardzo ciężką operację. Z aparatem się nie rozstawałem. Gdy spał robiłem zdjęcia jego spokojnej twarzy, gdy przychodzili doń goście, portretowałem ich razem z moim przyjacielem. W pewnym momencie padło pytanie, w jakim celu wykonuję owe fotografie.
Fotograficzna ingerencja w czyjeś życie nieodłącznie kojarzy się z terminem paparazzo – kimś, kto wykonuje zdjęcia w celu zarabiania pieniędzy na czyimś nieszczęściu lub sensacji. Czy moje fotograficzne podglądanie ojca Karola mogło wywołać podobny wydźwięk? Być może. Aparat fotograficzny w szpitalnej sali zawsze budzi niezdrowe emocje. Bo – jak uważa wielu – fotografia zarezerwowana jest dla młodych, pięknych i najchętniej jeszcze rozebranych.
Zastanawiające… Przecież w założeniu fotografia miała pełnić rolę dokumentalną. Jej zadaniem miało być rejestrowanie stanu zastanego. Dopiero z upływem czasu okazało się, że bardziej w cenie jest aranżowanie wielu sytuacji, a nie ich rejestrowanie.
Ojciec Karol, benedyktyn z Lubinia, ma niezwykłą twarz. Oczy przenikliwe, mimika skupiona. Każda zmarszczka na jego twarzy jest żywym dowodem aktywnie spędzonego życia. Fotografie jemu wykonywane z pewnością nie trafią na pierwsze strony magazynów dla kobiet. Co stanie się z czasem zapisanym na papierze fotograficznym? Po prostu będzie trwał, stając się wyraźnym dowodem na to, że camera obscura potrafi czas zatrzymywać.
Fotografie zostaną po nas na długie lata. To, czy będziemy je oglądać, czy odłożymy na zakurzoną półkę, zależy od stopnia świadomości fotografującego. Czy rzeczywiście chce przytomnie żyć i życie obiektywem poznawać, czy zadowoli go duża liczba zdjęć wykonanych w krótkiej jednostce czasu? A przecież tak też można robić.
W założeniu moim postawiłem sobie jeden cel. Aby tworzona przeze mnie fotografia pozwoliła na uruchomienie strumienia myśli, wspomnień, które sprawią, że zatrzymany czas ożyje - choć na krótką chwilę, choć dla kilku osób. Gdy przyłożysz oko do wizjera, niech w pierwszym rzędzie stanie przed tobą poczucie odpowiedzialności za zatrzymywany kadr. Zdjęcia zrobione przypadkowo, z przekonaniem, że „któreś z nich wyjdzie”, zaginą ostatecznie. Fotografie natomiast przetrwają, będąc swoistym pobudzaczem pamięci. Tylko wtedy fotografujący zdobędzie przeświadczenie, że wykorzenił coś, „by kiedyś martwym nie umierać”. Sztuka ta udaje się – wzrasta dzięki niej świadomość kształtowania obrazu i przeświadczenie, że nie da się przejść obok ciekawego tematu, nie wyciągając aparatu fotograficznego.
W założeniu moim postawiłem sobie jeden cel. Aby tworzona przeze mnie fotografia pozwoliła na uruchomienie strumienia myśli, wspomnień, które sprawią, że zatrzymany czas ożyje - choć na krótką chwilę, choć dla kilku osób. Zdjęcia zrobione przypadkowo, z przekonaniem, że „któreś z nich wyjdzie”, zaginą ostatecznie. Świadome fotografie natomiast przetrwają, będąc swoistym pobudzaczem pamięci. Gdy przyłożymy oko do wizjera, niech w pierwszym rzędzie stanie przed nami poczucie odpowiedzialności za zatrzymywany kadr. Tylko wtedy zdobędziemy przeświadczenie, że wykorzeniliśmy coś, „by kiedyś martwym nie umierać”. Sztuka ta udaje się – wzrasta dzięki niej świadomość kształtowania obrazu i przeświadczenie, że nie da się przejść obok ciekawego tematu, nie wyciągając aparatu fotograficznego.
Komentarze
Prześlij komentarz