Niezwykła książka ... moje i Gosi dzieło

„Półtorej sekundy, półtorej minuty” to książka, której autorką jest absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, była nauczycielka języka polskiego otwockich szkół, a od kilku lat restauratorka w Wiązownie, Małgorzata Kupiszewska. 

 
Ta wspaniała pozycja, która niedawno wyszła spod prasy drukarskiej jest niezwykłym dziełem, nie tylko literackim, lecz także w szerszym znaczeniu -artystycznym. Zawiera 60 miniatur literackich podzielonych na trzy rozdziały, których tytuły odpowiadają trzem cnotom głównym. Są to: „Wiara”, „Nadzieja”, „Miłość”. Ale poszczególne utwory nie mają charakteru sensu stricte religijnego. Duchowy świat tego co nieznane i niedotykalne stał się inspiracją do refleksji nad życiem i udziałem w nim człowieka, nad cierpieniem, szukaniem nadziei, utwierdzaniem się w wierze, szukaniem miłości. Są także poszukiwaniem sensu i radości życia, ukrytym – jakie to trudne do znalezienia – w dawaniu siebie innym. Oto co pisze autorka w jednej z miniatur, zatytułowanej „Kocham żyć”:
„Dzieci alkoholików znajdą się nawet na końcu świata. Noszą w sobie ten sam ból, mają podobnie przerażone oczy i dotkliwe razy. One bolą najbardziej. Przecież siebie obwiniały o to, co działo się w ich domu, zanim zrozumiały, że są piękne, silne, wartościowe. Że potrafią budować, komponować, pisać. Że inni nie widzą ich połamanych dusz, zwichniętych uczuć, obolałego serca. I dlatego kocham żyć. Wcześniej umierałam ze strachu”.
Pani Kupiszewska pisze miniatury literackie od ponad dwóch lat. Kilkanaście z nich złożyło się na wydaną w ubiegłym roku nakładem Wydawnictwa Księży Pallotynów Apostolicum książkę. Nakładem tej samej oficyny w 2009 roku ukazał się kalendarz na obecny, 2010 rok, o św. Janie Nepomucenie. Składał się ze zdjęć kapliczek tego świętego, tzw. „nepomuków” wykonanych przez fotografa z Wielkopolski, Andrzeja Przewoźnego. Teksty pani Małgorzaty były opisem i komentarzem do każdej z tych dwunastu kapliczek.
- Do zaangażowania się w projekt kalendarza namówił mnie Stanisław Górka, znany aktor, mieszkaniec Kopek, który wpadł na pomysł, żeby na brzegu Świdra postawić kapliczkę św. Jana Nepomucena. Uznałam, że pomysł jest znakomity i buszując po Internecie w celu zebrania materiałów natrafiłam na przepiękne zdjęcia „nepomuków” wykonane przez Andrzeja Przewoźnego. Napisałam do niego pełnego zachwytu maila, a on odpowiedział mi i tak narodziła się nasza współpraca artystyczna – wspomina pisarka. A miniatury literackie zaistniały na forum publicznym jeszcze zanim ujrzały światło dzienne w formie książkowej. Stanisław Górka przygotował i wystawił w kościele św. Wawrzyńca w Gliniance oratorium o św. Janie Nepomucenie z muzyką Jerzego Derfla, w którym wykorzystał utwory Kupiszewskiej. Afisz informujący o widowisku namalował Jerzy Tchórzewski, plastyk z Krakowa, będący potomkiem sławnej rodziny artystycznej Tchórzewskich. W afiszu znakomicie zakomponował zdjęcia kapliczek Przewoźnego.
Wróćmy jednak do „Półtorej sekundy, półtorej minuty”. Nie tylko teksty Kupiszewskiej i fotografie Przewoźnego składają się na jej niezwykły klimat. Udział w jego wykreowaniu ma również Marcin Wierzchowski, który własnoręcznie zakomponował każdą literę w tytułach utworów, nadając im w ten sposób specyficzny klimat oraz ukryte znaczenie. Na przykład, w wyrazie „Wiara” każda litera nosi fizyczne cechy ludzkiej postaci i wyraża jakiś element  charakteru człowieka: „W” przypomina podskakującego, rozbawionego pana z uniesionymi rękoma, natomiast „A” symbolizuje postać pełną pokory, pogrążoną w medytacji.
- Chylę czoło przed fotografiami Andrzeja Przewoźnego oraz wewnętrznym życiem poszczególnych liter w wyrazach, którego nabrały za sprawą Marcina Wierzchowskiego. Oddaję także hołd pracy Macieja Kaczanowicza, który zajmował się składem oraz drukarza dzięki któremu w książce kunsztownie grają ze sobą dwa kolory: czerń i biel, a sam papier lśni czystością. Ludzie ci, chociaż nie znali się nawzajem, nadawali na tych samych falach i rozumieli się na odległość dając swój wkład do wspólnego dzieła – mówi pani Małgorzata.
Na tylnej okładce znalazły się dwie rekomendacje. Pierwszą z nich napisał artysta malarz, profesor dwóch akademii sztuk pięknych, wrocławskiej i warszawskiej, Wojciech Sadley. Czytamy w niej: „Warto odkryć tę książkę, bo jest zaskakująco trafną wiwisekcją człowieka pędzącego przez życie, który nie spostrzega i nie zatrzymuje się. Teksty i fotografie – obrazy stanowią jedność i są utworem, pokazującym piękno mijającego czasu naszego życia. Pod powiekami nosimy obrazy, które stworzyła nasza wrażliwość i wyobraźnia”.
Autorem drugiej rekomendacji jest dziennikarz „Przekroju”, otwocczanin, Rafał Kostrzyński, który napisał m.in.: „To jest książeczka o wierze, nadziei i miłości. Ale zdecydowanie o miłości. Emanuje nią – zresztą tak samo, jak emanuje nią Małgosia. Nie każdy potrafi wrócić do wiosny swojego życia i patrzeć na świat oczami zachłystującego się szczęściem dziecka. Małgosia robi to z ujmującą naturalnością. Z naturalnością, w której odbija się doświadczenie mądrej osoby. Mądrość i dobro przeplatają się w tej książeczce o miłości. Trudno o lepszy duet”.
Książka więc już jest i część jej nakładu trafi do niektórych księgarń, ale tylko część, bo większość egzemplarzy autorka przeznaczyła na cel społeczny: mają być darem na rzecz hospicjum „Promyczek” dla dzieci z chorobą nowotworową, prowadzonym przez fundację „Anielska Przystań” przy parafii księży Pallotynów pod wezwaniem Zesłania Ducha Świętego w Otwocku. Podczas specjalnych nabożeństw na rzecz ludzi chorych i upośledzonych Małgorzata Kupiszewska, w porozumieniu z założycielem hospicjum ks. Pawłem Dobrzyńskim, polecać będzie książkę wszystkim ludziom dobrej woli z prośbą o zakup. A dochód ze sprzedaży wesprze bytowe potrzeby podopiecznych „Anielskiej Przystani”. Pierwszy krok w tym kierunku został już wykonany, bo w połowie września, w czasie Mszy św. w intencji chorych celebrowanej w parafii Pallotynów, pani Małgorzata opowiedziała zgromadzonym wiernym o książce „Półtorej minuty, półtorej sekundy”. Po zakończonym obrzędzie wiele osób podchodziło do niej i kupowało egzemplarze, wiedząc, że wspomagają chore na raka dzieci. Bo – jak powiedziała autorka – samo wydanie książki wydało jej się aktem pychy i próżności, i dopiero przekazanie tej pozycji – pracy kilku osób – na rzecz potrzebujących nadało temu niecodziennemu dziełu szczególne znaczenie.
Piotr Kitrasiewicz

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ojciec Patryk od nalewek

Niezywkła historia leszczyńskiego fotografika

Bogdan Marciniak. Wspomnieniowe kadry